Ataki na ratowników medycznych wykonujących czynności służbowe są coraz częstszym zjawiskiem, do którego dochodzi także na terenie naszego powiatu. Ochrona, która im przysługuje, nie jest jednak mniejsza od tej, którą posiadają policjanci.
Wezwali policję
W ostatnim czasie do napaści na ratownika medycznego doszło miesiąc temu w Kolbuszowej Górnej. - 25 lipca, podczas realizacji zlecenia, nastąpił na mnie atak brata pacjentki, której została udzielona pomoc medyczna. Zostałem uderzony w bark z pięści oraz kopnięty w okolicę biodra. Po tym zdarzeniu przytrzymałem atakującego do czasu przyjazdu patrolu policji, po czym policjanci zabrali napastnika - zrelacjonował ratownik medyczny w informacji służbowej przekazanej kierownikowi Działu Pomocy Doraźnej w Kolbuszowej oraz dyrektorowi kolbuszowskiego szpitala. Jak się okazało, mężczyzna, który zaatakował ratownika, był pod wpływem alkoholu.
Agresja słowna i fizyczna
Damian Marut, kierownik Działu Pomocy Doraźnej w SP ZOZ w Kolbuszowej, ratownik medyczny, przyznaje, że niewiele osób jest świadomych konsekwencji, jakie grożą osobie, która słownie lub fizycznie atakuje pracownika systemu ochrony zdrowia. - Niestety, mało kto wie, że napaść na ratownika medycznego, pielęgniarkę czy lekarza, w trakcie wykonywanych czynności zawodowych, niesie za sobą takie same konsekwencje jak np. napaść na policjanta - zaznacza Damian Marut i przypomina o obowiązującym art. 5 ustawy o państwowym ratownictwie medycznym. - Jest taki zapis, mówiący o tym, że osoby wchodzące w skład zespołu ratownictwa medycznego, osoby udzielające świadczeń zdrowotnych w szpitalnym oddziale ratunkowym oraz dyspozytorzy medyczni, podczas wykonywania swoich czynności, korzystają z ochrony przewidzianej dla funkcjonariuszy publicznych - cytuje kierownik kolbuszowskiego pogotowia ratunkowego.
Udzielasz, jesteś chroniony
Warto dodać, że nie tylko ratownicy medyczni, którzy w danym momencie udzielają pomocy poszkodowanym, posiadają status "funkcjonariuszy publicznych". Ochrona, którą posiadają, przysługuje również wszystkim osobom, które udzielają pierwszej pomocy czy kwalifikowanej pierwszej pomocy. - Wyobraźmy sobie taką sytuację, że przysłowiowy Kowalski udziela pomocy osobie, która została uderzona na dyskotece butelką. Poszkodowany ma rozcięta głowę i krwawi, a napastnik, który go wcześniej zaatakował, swoją agresję kieruje w stronę Kowalskiego, aby uniemożliwić mu skuteczne udzielanie pomocy. W tym momencie Kowalski jest objęty taką samą ochroną jak funkcjonariusz publiczny - wyjaśnia nasz rozmówca i dodaje: - Sytuacja ta rodzi takie same konsekwencje dla napastnika, jak gdyby zaatakował funkcjonariusza publicznego. Policja w takiej sytuacji "z urzędu" wszczyna dochodzenie o naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego.
Przez telefon też nie można
Ustawa o Państwowym Ratownictwie Medycznym ujmuje w kategorii "funkcjonariuszy publicznych" także pracowników Szpitalnych Oddziałów Ratunkowych oraz dyspozytorów medycznych. - Ja też pracuję jako dyspozytor medyczny i często spotykam się z sytuacjami, że ktoś kieruje względem mnie groźby karalne. Padają też czasem obelżywe wyzwiska – przyznaje ratownik medyczny. Jak dodaje, w takiej sytuacji, w pierwszej kolejności, dyspozytor informuje rozmówcę o tym, że jest objęty ochroną prawną przewidzianą dla funkcjonariuszy publicznych. Co jednak, jeśli ostrzeżenie nie działa?- Wtedy informuję taką osobę, że jeśli nie przestanie kierować swoich obelg, to zostanie wszczęta procedura administracyjna i sprawa zostanie zgłoszona na policję, która z urzędu rozpocznie dochodzenie w sprawie napaści werbalnej, a więc niefizycznej na funkcjonariusza publicznego - tłumaczy kierownik kolbuszowskiego ratownictwa i dodaje:
- Nie ukrywam, że na osoby pod wpływem alkoholu moje ostrzeżenia często słabo działają, wtedy jesteśmy zmuszeni do zgłoszenia sprawy organom ścigania. Ludzie często zapominają lub nie zdają sobie sprawy z tego, że każde słowo jest rejestrowane. Nagranie takiej "rozmowy" jest głównym dowodem w sprawie. Są jednak i tacy, których taka informacja automatycznie uspokaja.
Coraz częściej
Zdaniem Damiana Maruta, z roku na rok, mimo zwiększenia ochrony dla ratowników medycznych, ataków fizycznych jest więcej. - Nie jesteśmy odosobnieni w tych przypadkach i w całej Polsce spotyka się napaści na ratowników medycznych, pielęgniarki i lekarzy w karetkach czy na SOR-ach. Ja pracuję w zawodzie już 10 lat i mam wrażenie, że tego wszystkiego jest coraz więcej – zaznacza.
Więcej w numerze 34/2018 Korso Kolbuszowskie