Poddany pod głosowanie wniosek w tej sprawie przeszedł przewagą zaledwie czterech głosów: 61 osób było za, 57 przeciw. Na zebranie wiejskie z udziałem burmistrza i pracowników nowodębskiego magistratu przybyło ponad 130 mieszkańców Chmielowa, by wyrazić opinię w sprawie nadania nazw ulicom największego sołectwa w gminie.
Łapią ryby przed siecią
W dyskusji nad samą istotą nie- lub wprowadzania nazw uwidoczniła się znaczna różnica zdań między pokoleniami.
Starsi byli przekonani, że niczego we wsi nie trzeba zmieniać. - Stać nas jako mieszkańców i gminę na takie zmiany? Nic z drogami nie robicie i co, chcecie łapać ryby przed siecią? – pytał jeden z panów. Inny twierdził, że w żadnych konsultacjach nie brał udziału i wszystko to było robione "po cichu".
– Każdy wie, gdzie co jest, i policja, i straż, nawet komornik trafia, to po co zmiany? – utrzymywał inny. Mieszkanka dowodziła: - Mieszkam w dzielnicy, w której mieszkam, każdy wie, gdzie to jest, to po co narażać nas na koszty? Inny pan mówił: - Żeby nazwać nasze drogi ulicami, to trzeba byłoby je mieć takiej jakości. Drogi, na których remonty były już nawet robione, to się nadają co najwyżej na ul. Sabotażową. Zacznijmy od początku, zróbmy piękne ulice, a nie takie, co to każdego miesiąca ktoś w rowie leży, bo tu krzywo i wąsko. Jeszcze nazwy dawać? Inny mieszkaniec dowodził, żeby najpierw zrobić chodniki, a potem wprowadzać innowacje.
Więcej w 37 numerze Tygodnika Korso Kolbuszowskie