- Przepracowaliśmy cały styczeń i połowę lutego. Później zaczęła się pandemia. Cały marzec to była jedna wielka panika w Polsce. Zamykanie szpitali. Zakazy wykonywania zabiegów planowych - mówił Zbigniew Strzelczyk, dyrektor kolbuszowskiego szpitala, podczas majowej sesji Rady Powiatu Kolbuszowskiego.
Brakuje medyków
Jak zaznaczył szef lecznicy, teraz przyszedł czas na powrót do normalności. Wciąż jednak pacjenci niechętnie udają się do szpitala, w obawie przed zakażeniem koronawirusem.
- Rozkręcanie działalności szpitali będzie trwało do pół roku. Później rozpocznie się normalna praca - uważa dyrektor SP ZOZ w Kolbuszowej.
W rozmowie z nami Zbigniew Strzelczyk przyznaje, że wciąż brakuje ludzi do pracy w szpitalu. Część personelu przebywa na zwolnieniu chorobowym. Inni mają jeszcze opiekę nad dziećmi, których nie mają z kim zostawić. W lecznicy nie pracują również medycy, którzy przyjeżdżali z innych szpitali.
- Nie korzystamy z lekarzy z zewnętrznych, bo nie możemy tego robić zgodnie z zaleceniami Ministerstwa Zdrowia - wyjaśnia dyrektor Strzelczyk.
W kolbuszowskim szpitalu są już wykonywane zaplanowane zabiegi na oddziale urologii i chirurgii. Pacjenci na nowy termin są umawiani telefonicznie. Pierwszeństwo mają osoby, na których skończyła się kolejka, przed pandemią koronawirusa, jak również przypadki zachorowań, gdzie dochodzi do zagrożenia życia - np. zachorowania na nowotwory.
Pierwszy dodatni
Każdy pacjent, przed przyjęciem na oddział, ma wykonywany tzw. szybki test na Covid-19. Są one robione w namiocie, który został ustawiony przy izbie przyjść. Jak mówi dyrektor Zbigniew Strzelczyk, do tej pory wykonano ich już ponad 300. W jednym przypadku wynik był pozytywny.
- W maju mieliśmy dodatnią pacjentkę, która następnie została przetransportowana na oddział zakaźny. Tam wykonany został test wymazowy, który potwierdził zakażenie koronawirusem - dodaje nasz rozmówca.
Jak już wcześniej ustaliliśmy nieoficjalnie, zakażoną pacjentką jest ponad 90-letnia mieszkanka gminy Raniżów.