reklama

Oszczędnie i bez dymu, czyli jak poprawnie palić w piecu

Opublikowano:
Autor:

Oszczędnie i bez dymu, czyli jak poprawnie palić w piecu  - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WIADOMOŚCICały sezon grzewczy, który trwa często ponad pięć miesięcy, powoduje duże ubytki w naszych portfelach. Jak się okazuje, są metody, aby opału zużywać mniej, a w domu było cieplej. Pomimo łagodnej tegorocznej zimy na ogrzewaniu da się oszczędzić jeszcze bardziej. Jak?

Standardowo, gdy chcemy, aby w naszym domu było ciepło, musimy uruchomić nasz piec. Niezależnie, czy to włącznikiem, jeżeli mamy ogrzewanie gazowe, czy tradycyjną zapałką, jeżeli posiadamy piec węglowy. Z tym drugim czasem bywa różnie. Kopci, dymi, brudzi i smoli. Każdy, kto ma taki piec, zna ten problem. Czy da się temu jakoś zaradzić, a przy tym zaoszczędzić na opale? Okazuje się, że jest to możliwe.

Dlaczego w ten sposób?

 

Wojciech Treter, który prowadzi swoją stronę internetową o czystym powietrzu, przedstawia metodę palenia "od góry". - Latami przymarzałem w domu zimą - mówi. - Nie mieliśmy pieniędzy na zakup takiej ilości opału, ile budynek potrzebował, aby było znośnie ciepło. Około dekadę temu zacząłem szukać sposobów, by z tego wybrnąć. Jedynym wsparciem był zasiłek na opał z pomocy społecznej, który czasem się dostało, a czasem nie - opowiada nasz rozmówca i dodaje, że sprawdzał warunki różnych dotacji do wymiany kotła, ale do skorzystania z nich nie miał ani wkładu własnego, ani zdolności kredytowej. Tak więc musiał znaleźć zupełnie inne rozwiązanie. - O paleniu od góry dowiedziałem się z czeluści internetu - kontynuuje rozmówca. -  Z forów budowlanych, gdzie doradzono mi ją jako sposób na lepsze dogrzanie domu. Metoda niby znana od wieków, a nigdy wcześniej o niej nie słyszałem. Wydawało się to nieracjonalne, aby węgiel miał się palić "w dół", a dodatkowo dawać wtedy więcej ciepła. Ale ciekawość przeważyła i spróbowałem. W pierwszej próbie nie udało mi się węgla podpalić. Drugie podejście było już udane, kocioł grzał na takiej samej ilości węgla co zwykle o ponad połowę dłużej, bez kopcenia od samego startu, a dodatkowo przez cały dzień nie musiałem biegać do kotłowni i dokładać - chwali  metodę i dodaje, że to zachęciło go do dalszych prób.

Na wiosnę okazało się, że w domu nie tylko było ciepło jak nigdy, ale zarazem zużycie opału było niższe niż kiedykolwiek. Nie był to efekt ciepłej zimy, ponieważ od tamtej pory przez dziewięć sezonów zużycie opału w domu pana Wojciecha również było niższe w stosunku do "dawnych czasów" o ok. 30 proc.

 

 

Od dołu, czyli

 

Ta metoda na pierwszy rzut oka wydaje się irracjonalna i niedorzeczna. Przecież ogień idzie do góry, a nie w dół. Okazuje się, że wcale nie musi tak być. - Rozpalanie od dołu ma wpisane w swoją naturę marnotrawstwo znacznej części paliwa - mówi Wojciech Treter. - Wszystkie inne problemy są tego pochodną. Ta technika palenia, choć wydaje się intuicyjna, naturalna, powoduje, że jednocześnie zapala się wszystko, co wrzuciliśmy do kotła. Wrzucamy nieraz kilkanaście kilo paliwa. Cała ta masa w kilka minut zaczyna gwałtownie się grzać i uwalniać substancje lotne. Te smoliste opary, które znamy jako dym, stanowią ok. 30 proc. masy każdego węgla kamiennego. I wbrew pozorom są palne. Ale ponieważ uwalniane tak nagle i w dużych ilościach, nie mogą się dopalić i większość odlatuje kominem - relacjonuje specjalista i dodaje, że jest to tak powszechne, aż wszyscy przywykliśmy, że węgiel i drewno kopcą i śmierdzą, i nie ma na to rady. Owszem, ale tylko kiedy są źle spalane. Niestety, w większości nie wiemy, że można je spalić jakoś inaczej.

Okazuje się, że nie tylko pan Wojciech słyszał o tej metodzie. Okoliczni mieszkańcy także próbują nowych metod rozpalania. - Ja usłyszałam o rozpalaniu od mojej dalekiej kuzynki - mówi jedna z mieszkanek Kolbuszowej. - Na początku pomyślałam, że to się nie sprawdzi, ale postanowiłam wypróbować. Nałożyłam na sam spód węgla, później drewno no i podpaliłam od góry. Rzeczywiście się udało. Teraz z perspektywy czasu zauważyłam, że jest duża oszczędność w opale, no i przede wszystkim nie muszę chodzić co chwilę i podkładać - dodaje. 

 

Jak palić

 

Jeżeli już zdecydujemy się na innowacyjną metodę, to jak i od czego należy zacząć? - Nie ma problemu, by palić od góry samym drewnem - mówi Treter. - Czy to w kotle, czy w kominku. W ten sposób drewno spala się wolniej i lepiej się dopala, pod warunkiem, że jest należycie sezonowane, rzecz jasna, bo mokre drewno zawsze pali się tak samo źle - przestrzega i dodaje, że w kominkach pozytywnym efektem palenia "od góry" jest dużo czystsza szyba. 

Jest to zresztą sposób rozpalania zalecany przez producentów kominków w Polsce i w Europie. Palenie tzw. od góry niesie za sobą jeszcze więcej korzyści. - Zdecydowanie lepsze dopalanie paliwa, nieomal brak dymu od pierwszej zapałki - wymienia specjalista rozpalania w piecu "od góry". - A więc oszczędność do ok. 30 proc. opału. Emisja zanieczyszczeń niższa o co najmniej 50 proc. Jedno rozpalenie, a potem kilka lub nawet kilkanaście godzin bez zaglądania do kotłowni - wylicza nasz rozmówca i dodaje, że kolejnym plusem tej metody rozpalania jest ograniczenie "obrastania" komina sadzą. 

 

Czyszczenie to podstawa

 

Słowa te potwierdza specjalista. - Metoda palenia w piecu "od góry" w znaczny sposób zmniejsza nam emisję pyłów ciężkich i co za tym idzie, mniej oblepia się komin - mówi mistrz kominiarski Paweł Brzozowski. - Sadza powstaje tylko w fazie końcowej palenia. Jeżeli palimy od góry, to wszystkie początkowe spaliny zostają w kotle i spalają się. Jeżeli chcemy zapalić od góry, to musimy mieć wlot kominowy w górnej części kotła, ale jest to bardzo dobra metoda - dodaje pracownik zakładu kominiarskiego.

Pan Paweł, który często zagląda do kominów mieszkańców naszego powiatu, przyznaje, że  niewielki procent z nas czyści przewody kominowe regularnie.

- Najgorsza sytuacja i czarny scenariusz jest taki, że jeżeli nie czyścimy komina, to może dojść do pożaru sadzy. W takim przypadku temperatura panująca w kominie sięga nawet do 1200 stopni Celsjusza. Jeżeli ktoś czyści co roku komin, to tej sadzy jest dużo mniej, czyli warstwa o grubości ok. 1 cm - dodaje nasz rozmówca.

Zalety rozpalania w piecu od góry to:
- czystsze spalanie, czyli brak dymu i smoły, bardzo małe ilości sadzy
- średnio o 50–80 proc. niższa emisja pyłów
- ok. 1/3 oszczędności paliwa
- brak potrzeby odwiedzania kotłowni po rozpaleniu przez kilka, kilkanaście godzin
Piece, w których można palić od góry:
- kocioł z poziomym wymiennikiem
- kocioł z pionowym wymiennikiem
- kocioł z nadmuchem
- piec kaflowy
- piec kuchenny
- kominek/piec na drewno


Piece, w których nie pali się od góry:
- kocioł dolnego spalania
- kocioł górno-dolny
 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zarejestruj się w serwisie, aby korzystać z rozszerzonych możliwości portalu m.in. czytać ekskluzywne materiały PREMIUM dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników i prowadzić dyskusję na portalowym forum i aby Twoje komentarze były wyróżnione.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE