Wystartował sezon grzewczy, więc wzrosło zapotrzebowanie na węgiel. Surowca zaczyna brakować. Kopalnie nie wyrabiają z wydobyciem, przez co do lokalnych składów trafiają ograniczone ilości. Składy prowadzą zapisy na węgiel, a ludzie czekają, żeby jakimś cudem zdobyć, chociaż tonę lub dwie opału.
Drożyzna na składach
Punkty sprzedaży węgla na terenie Kolbuszowej zaczynają świecić pustkami. Jeżeli znajdziemy jakiś zapas czarnego surowca, często jest on już zarezerwowany.
- Jest źle, a będzie jeszcze gorzej - mówi jeden z pracowników. - Ceny węgla idą mocno w górę, tak drogo jeszcze nie było, a poprawy na pewno nie będzie
- zapewnia. Nasz rozmówca zauważa, że jeszcze w maju tona polskiego węgla kosztowało w granicach 700/800 zł. Zaczął on drożeć już w sierpniu. Teraz za tonę surowca trzeba zapłacić 1300 zł, a nawet więcej.
Co na to klienci szukający opału na zimę?
- Nie chcielibyście usłyszeć, co mówią o tej sytuacji i o rządzących naszym krajem
- mówi krótko mężczyzna podrzucający jedną z ostatnich ton węgla na składzie w Kolbuszowej.
Czekamy na towar
Kiedy możemy spodziewać się nowych dostaw węgla? Tego nie wie nikt. Pracownicy kolbuszowskich składów węgla mówią, że być może surowiec pojawi się w tym tygodniu. Może za dwa. Problem w tym, że jeżeli już będzie, wszystkim nie wystarczy.
- Zamówione jest kilkadziesiąt ton, ale to z pewnością rozejdzie się bardzo szybko. Niech cieszą się ci, co kupili węgiel w lecie
- mówi pracownik jednego ze składów węgla w Kolbuszowej.
Rosyjski od ręki
Pocieszeniem może być to, że w ostateczności zaopatrzyć możemy się w węgiel rosyjski. Cena za tonę w Kolbuszowej to średnio 950 zł. Jest to jednak surowca gorszego sortu.
- Mamy węgiel rosyjski od ręki, ale też jest go mało
- wskazuje palcem mężczyzna na topniejącą kupkę czarnego surowca z Eurazji.
Limity węgla
Część kopalń wprowadziła dzienne limity sprzedaży dla klientów, niektóre całkowicie zawiesiły sprzedaż detaliczną. A to, co sprzedawcy kupują w hurcie, jest kosmicznie drogie. Tymczasem wizja dalszych wzrostów cen nie skłania do odkładania zakupów na później.
- W związku z dużym zainteresowaniem przed sezonem grzewczym wprowadziliśmy dzienny limit sprzedaży na kontrahenta od trzech do pięciu ton w zależności od kopalni
- mówi Business Insider Tomasz Głogowski, rzecznik Polskiej Grupy Górnictwa.
To przekłada się na to, że w punktach sprzedaży albo wprowadzono "zapisy na węgiel", albo stosuje się metodę "kto pierwszy, ten lepszy".
Limity wprowadzono na przykład w jednym ze punktów sprzedaży w Rudnej Małej pod Rzeszowem. Klient ma tam możliwość zakupu do dwóch ton węgla na adres zamieszkania.
Polityka energetyczna państwa zakłada, że docelowo gospodarstwa domowe nie będą wcale spalać węgla. W miastach ma się to stać do 2030 r., a na obszarach wiejskich do roku 2040.
Nie ulega wątpliwości, że czym bliżej startu nowej polityki energetycznej, tym ceny węgla będą rosnąć z roku na rok.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.