reklama

Nie żałuję żadnej decyzji. Rozmowa z profesorem z powiatu kolbuszowskiego

Opublikowano:
Autor:

Nie żałuję żadnej decyzji. Rozmowa z profesorem z powiatu kolbuszowskiego - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WIADOMOŚCIPo ukończeniu szkoły średniej w Weryni wyjechał na studia do Krakowa. Jak wyglądała kariera zawodowa Piotra Micka, któremu w maju Andrzej Duda, prezydent RP, podpisał nominację na tytuł profesora nauk rolniczych?

Tytuł profesorski to efekt wieloletniej pracy. Czym dla pana jest to wyróżnienie?

- Można powiedzieć, że uzyskanie tytułu profesora, który jest ostatnim szczeblem kariery naukowca, jest pewnym wyróżnieniem, ale dla mnie to przede wszystkim ukoronowanie dotychczasowych osiągnięć uzyskanych we współpracy z licznymi osobami i zespołami badawczymi. Na swojej ścieżce zawodowej spotkałem wielu wspaniałych i życzliwych ludzi, którzy na początku byli moimi nauczycielami i mentorami, potem kolegami z pracy i współpracownikami, a w ostatnim czasie także wychowankami. Wspólnie tworzyliśmy to, co można nazwać dorobkiem. Taka jest kolej rzeczy. Kształcimy się i zdobywamy wiedzę, a potem sami bierzemy odpowiedzialność za kształtowanie i rozwój następnych pokoleń. We współczesnym świecie nie ma bowiem miejsca na indywidualizm naukowy. Coraz bardziej liczą się silne zespoły badawcze, realizujące interdyscyplinarne projekty naukowe we współpracy z najlepszymi ośrodkami naukowymi. Prawdziwą radość sprawia mi jednak to, że z tego wyróżnienia cieszą się wraz ze mną nie tylko moi najbliżsi, ale również te osoby, z którymi na przestrzeni wielu lat miałem przyjemność współpracować.

Proszę nakreślić, jaką dziedziną się pan zajmuje i dlaczego właśnie nią?

- Charakter mojej pracy zawodowej został niejako narzucony przez ścieżkę kształcenia, na którą zdecydowałem się wiele lat temu. Od zawsze interesowałem się przyrodą i zwierzętami, dlatego pewnym naturalnym wyborem było technikum hodowlane w Zespole Szkół Rolniczych w Weryni. Dzięki staraniom mgr Zofii Kwolek wziąłem udział w Olimpiadzie Wiedzy i Umiejętności Rolniczych w Lublinie i Olsztynie, a potem wszystko potoczyło się już samo. Z zakresu produkcji zwierzęcej moje zainteresowanie wzbudziło żywienie zwierząt, pełne niezgłębionej wiedzy dotyczącej podstaw ich funkcjonowania, ale również żywienia praktycznego, opartego na rozwiązaniach informatycznych oraz znajomości pasz, które decydują o produkcyjność zwierząt i jakość uzyskiwanych produktów pochodzenia zwierzęcego. Tymi zagadnieniami, mówiąc najogólniej, zajmuję się do dnia dzisiejszego.

Ma pan bardzo duży dorobek naukowy, projekty i publikacje o zasięgu międzynarodowym. Które badania czy współprace są dla pana szczególnie ważne i dlaczego?

- To trudne pytanie. Wszystkie badania są w jakimś stopniu pasjonujące. Od wielu lat specjalizuję się w żywieniu wysoko wydajnych krów mlecznych i bydła mięsnego, ale w swoim dorobku mam szereg projektów wykonywanych między innymi z udziałem drobiu i trzody chlewnej. W ostatnich latach pracujemy intensywnie nad wykorzystaniem wielonienasyconych kwasów tłuszczowych w żywieniu koni wyścigowych. Współpracowałem z dużymi przedsiębiorstwami krajowymi przy opracowywaniu nowoczesnych dodatków paszowych oraz prowadziłem badania we współpracy z zagranicznymi ośrodkami naukowymi. Od zawsze bardzo ceniłem kontakty z instytutami naukowymi INRA z Clermont-Ferrand i Rennes we Francji, gdyż tam miałem przyjemność przygotować swoją pracę dyplomową podczas studiów, a potem, jako pracownik naukowy, współpracować przy realizacji kilku projektów. Bardzo dużo satysfakcji sprawia mi kształcenie studentów oraz upowszechnianie wśród rolników oraz doradców żywieniowych nowoczesnej wiedzy w trakcie różnego typu spotkań, kursów, szkoleń i warsztatów. Praktyczną wiedzę staram się także przekazywać, przygotowując artykuły popularno-naukowe do czasopism branżowych, materiały szkoleniowe i instrukcje wdrożeniowe. Pozytywne emocje sprawia świadomość, że wyniki prowadzonych przeze mnie badań mają znaczenie utylitarne i znaczna ich część ukazała się w powszechnie dostępnych dla hodowców normach żywienia zwierząt.

Jakie są pańskie dalsze plany, jeżeli chodzi o karierę naukową? Będzie pan prowadził badania w podobny sposób jak dotychczas? Czy może skupi się pan na promowaniu i przekazywaniu wiedzy?

- Na tym etapie dalszą karierę naukową należy rozpatrywać raczej jako plany związane z publikowaniem wyników badań w dobrych czasopismach naukowych i pozyskiwaniem nowych projektów badawczych. Wspólnie z współpracownikami podjęliśmy w tym kierunku wiele starań i liczymy na sukcesy, jednak konkurencja na globalnym rynku usług badawczych jest bardzo duża. Mam zobowiązania także w stosunku do macierzystej uczelni, zarówno w zakresie kształcenia młodej kadry naukowej jak i dbania o rozwój osób prowadzących badania w dyscyplinie zootechnika i rybactwo, gdyż powierzono mi funkcję przewodniczącego rady tej dyscypliny i jej koordynatora.

Co zapadło panu w pamięci z technikum? Mam na myśli przyjaciół, nauczycieli?

- Lata osiemdziesiąte zeszłego wieku, w których przyszło mi uczęszczać do technikum, nie były łatwe. Doskonale pamiętam, np. pochód pierwszomajowy zorganizowany po wybuchu reaktora w Czarnobylu w 1986 r. Jednak trudne chwile, których oczywiście nie brakowało, odchodzą w niepamięć, a zostają te pozytywne wspomnienia, które zawsze zachęcały mnie do utrzymywania więzi ze szkołą i przyjaciółmi ze szkolnej ławy. Bywałem w Weryni na różnego typu rocznicach i spotkaniach okolicznościowych. To bardzo urokliwe miejsce, zagubione wśród leśnej zieleni i stawów, nieopodal pałacu Tyszkiewiczów, gdzie zawsze rozpoczynaliśmy niezapomniane praktyki zawodowe. Pamiętam doskonale swoich nauczycieli, których niezmiennie obdarzam dużym szacunkiem, zwłaszcza tych, którzy byli dla nas najbardziej wymagający. Doceniłem to po latach. Proszę pozwolić, że wymienię chociażby mgr Antoniego Stefana, mgr Elżbietę Grabiec oraz mojego wychowawcę mgr Romana Rząsę. Moje obecne życie zawodowe zostało jednak w największy sposób ukształtowane przez nieocenioną mgr Zofię Kwolek. To ona namówiła mnie oraz mojego kolegę z klasy Piotra Kabałę do udziału w olimpiadzie WiUR z zakresu produkcji zwierzęcej i przez długie miesiące z sukcesem przygotowywała do udziału w jej kolejnych etapach. Na szczeblu centralnym uzyskaliśmy z Piotrem prawo wstępu na wyższą uczelnię rolniczą bez egzaminu. Choć nie było to wtedy moim marzeniem, może trochę z lenistwa, skorzystałem z tego prawa.

Czy utrzymujecie jeszcze kontakt? Może planowana jest niosąca uczniom i studentom liczne korzyści współpraca?

- Spotkania z dyrekcją szkoły i nauczycielami są raczej okazjonalne, choć zawsze pamiętamy o sobie przy okazji imprez okolicznościowych czy świąt. Współczesna technika informatyczna zbliża jednak ludzi pomimo dzielącej nas odległości. Dlatego są plany zacieśnienia współpracy na najbliższe miesiące, a może lata, nakreślone w trakcie ostatniego naszego spotkania z dyrekcją szkoły - mgr Zbigniewem Bogaczem oraz mgr Beatą Bryk. Myślę, że taka współpraca ZSAE w Weryni z Uniwersytetem Rolniczym w Krakowie może przynieść wiele dobrego, zwłaszcza z korzyścią dla kształcącej się tu młodzieży. Bardzo cenię sobie spotkania z moimi kolegami i koleżankami z klasy, choć niestety w ostatnim czasie nie są one zbyt częste.

Po studiach odbył pan staż we Francji? Dlaczego właśnie tam i jak pan to wspomina?

- W technikum po raz pierwszy zetknąłem się z językiem francuskim. W trakcie studiów zaliczyłem lektorat z języka francuskiego i miałem możliwość wyjazdów wakacyjnych do Francji. Polubiłem ten kraj. Po zakończeniu studiów w Polsce postanowiłem więc ubiegać się o stypendium rządu francuskiego. Otrzymałem stypendium na 1,5-roczny pobyt i rozpocząłem studia w Wyższej Szkole Rolniczej w Rennes (ENSA). Jeszcze przed rozpoczęciem pierwszego semestru studiów odbyłem miesięczny staż w Narodowym Instytucie Badań Rolniczych (INRA) w Clermont-Ferrand-Theix, a w trakcie drugiego semestru odbyłem drugi, tym razem siedmiomiesięczny, staż w tym Instytucie. Przygotowałem tam pracę dyplomową, którą obroniłem w 1995 r., uzyskując Diplôme d`Agronomie Approfondie. Studia i staże we Francji wywarły na mnie duże wrażenie. Odkryłem nowe możliwości i horyzonty, zmieniłem swoje myślenie. W dziedzinie badań naukowych Polskę od Zachodu dzieliła wtedy przepaść. W obecnych czasach różnice nieco się zacierają, ale konsekwentnie stoję na stanowisku, że każdy młody człowiek, który się kształci, powinien przynajmniej raz wyjechać za granicę, na inną uczelnię i spędzić tam kilka miesięcy. Swoich studentów wspieram i motywuję do takiej właśnie decyzji.

Jak rozumiem w 1988 r. rozpoczął pan studia? Czy ciężko było młodemu chłopakowi  z Kolbuszowej odnaleźć się w Krakowie?

- Bardzo ciężko, bo były to generalnie trudne czasy i zupełnie inne podejście do studiowania niż dzisiaj. Wtedy wszystkie uczelnie i kierunki były oblegane, a na studia dostawali się najlepsi. Znacząco wyższy był też odsetek osób "odsiewanych" ze studiów. Nie było smartfonów, internetu i cyfrowych bibliotek. Generalnie bieda, dlatego trzeba było sobie jakoś radzić. Taka sytuacja jednoczyła jednak młodzież i budowała trwałe przyjaźnie, a nawet związki na całe życie. Dzisiaj widać, że były to zupełnie inne czasy, które często wspominamy z rozrzewnieniem. Oazą życia studenckiego były akademiki, wspierane wyjściem do kawiarni, kina lub teatru. Kraków od zawsze był stolicą kulturową Polski, dlatego staraliśmy się z tego w pełni korzystać. Oprócz zabytków zawsze można było tu spotkać wielu czasem dziwnych, ale zawsze ciekawych ludzi z całego świata.

Jak wyobrażał pan sobie studiowanie? Co pana zaskoczyło? Co w nowej sytuacji sprawiało trudności?

- Największym zaskoczeniem była zmiana organizacji nauczania. Klasy ze szkoły średniej zamieniono na grupy, a te rozpisywano na zajęcia prowadzone od rana do wieczora z podziałem na wykłady, seminaria, ćwiczenia i laboratoria rozrzucone w różnych punktach miasta. Z okresu wcześniejszej edukacji brakowało mi trochę podstaw do takich przedmiotów jak biochemia, fizjologia czy statystyka matematyczna, dlatego pierwszy rok studiowania był okresem wytężonej nauki w zupełnie nowej rzeczywistości, w pokoju akademika, w którym zakwaterowano 4 osoby. Od drugiego roku sytuacja się zmieniała, gdyż w programie studiów zaczęły dominować przedmioty specjalistyczne, z którymi byłem bardzo dobrze zaznajomiony z czasów nauki w technikum. Wtedy przyszedł czas na rozwijanie pasji i zainteresowań. Duże ośrodki naukowe dawały studentom olbrzymie możliwości uczestniczenia w różnego typu zajęciach dodatkowych. Uniwersytet Rolniczy w Krakowie miał w tym zakresie zawsze bardzo szeroką ofertę. Były koła naukowe, sekcje sportowe, kabarety, chór, zespół sygnalistów myśliwskich i wiele innych kół i organizacji studenckich.

Jak wspomina pan okres studiów?

- Bardzo pozytywnie pod wieloma względami. Przede wszystkim był to czas zdobywania nowej wiedzy, umiejętności i kompetencji, ale również rozwoju i poszerzania grona nowych przyjaciół i znajomych. Tu spotkałem żonę, z którą postanowiliśmy pozostać w Krakowie, wiążąc się na długie lata ze szkolnictwem wyższym. Absolutnie nie żałuję żadnej decyzji, także o wyborze tej, a nie innej uczelni oraz ścieżki związanej z naukami rolniczymi. Współczesne rolnictwo to bardzo nowoczesna i dynamicznie rozwijająca się gałąź gospodarki narodowej, wymagająca kształcenia na poziomie uniwersyteckim. Zachęcam wszystkich młodych, ale również tych nieco wcześniej urodzonych, do podjęcia trudu studiowania w Krakowie. Z pewnością każdy znajdzie tu coś dla siebie i wiele satysfakcji z dobrze dokonanego wyboru.

Ile czasu mieszka pan już w Krakowie? Brakuje panu Kolbuszowej lub myślał pan o stałym zamieszkaniu w rodzinnych stronach?

- Emocjonalnie zawsze byłem i jestem związany z Kolbuszową i jej okolicami. Po ukończeniu szkoły średniej w latach osiemdziesiątych wyjechałem z tego miasta i tak na dobre nigdy już tu nie wróciłem. Owszem, odwiedzałem rodziców, rodzinę i przyjaciół, ale to tylko okazjonalnie. W trakcie i po ukończeniu studiów spędziłem wiele czasu w różnych miejscach na świecie, ale los ciągle wiązał mnie z Krakowem. Z tym miastem jestem związany od czasu rozpoczęcia pracy zawodowej w uczelni w 1996 r. Tu założyłem rodzinę i wspólnie z żoną wychowujemy dzieci. Kraków to piękne miasto, do którego zawsze chętnie się wraca. Zgiełk i tempo życia w mieście czasami bywają jednak uciążliwe, dlatego wyprowadziliśmy się ze ścisłego centrum na jego obrzeża. W Kolbuszowej bywam chętnie, ale coraz rzadziej. Odwiedzam wtedy rodzinę i przyjaciół i z prawdziwą przyjemnością zaglądam do miejsc, które pamiętam z młodości.

Czego można panu życzyć?

- W tych trudnych czasach związanych z pandemią koronawirusa przede wszystkim zdrowia dla nas wszystkich. Ponadto, odrobiny spokoju i wyciszenia niezbędnego do dalszej pracy naukowej i dydaktycznej oraz nieco więcej czasu dla rodziny i na rozwijanie własnych zainteresowań sportowych, podróżniczych i pszczelarstwa.

Prezydent podpisał nominację na tytuł profesora nauk rolniczych, kończąc w ten sposób 15-miesięczną procedurę oceny Pańskiej działalności naukowej, dydaktycznej i organizacyjnej prowadzoną przez Centralną Komisję ds. Stopni i Tytułów w Warszawie. Jak to wyglądało?

- Procedura nadawania tytułu naukowego jest długa i skomplikowana. Odbywa się na podstawie ustaleń i wytycznych zawartych w ustawie oraz rozporządzeniach Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. W Polsce zarówno organizacja nauki jak i system szkolnictwa wyższego bardzo mocno ewaluują w ostatnich latach, a wraz z nimi procedury dotyczące nadawania stopni i tytułu naukowego. Pewną osobliwością na skalę europejską jest to, że u nas tytuł profesora jest nadawany przez Prezydenta RP. W każdym jednak przypadku tytuł naukowy nadawany jest na podstawie szczegółowej analiz osiągnięć, na które trzeba pracować całymi latami. Oficjalną procedurę poprzedza zwykle kilkumiesięczne zbieranie i dokumentowanie dorobku, który należy przygotować wg określonych standardów, z uwzględnieniem współpracy międzynarodowej oraz wartości wskaźników bibliometrycznych. W moim przypadku wniosek o nadanie tytułu profesora, przygotowany w języku polskim i angielskim wraz z opasłymi załącznikami, trafił na biurko dziekana wydziału. Następnie na Radzie Wydziału (RW) został powołany Zespół Profesorski, który starannie zapoznał się z dokumentami i wystąpił z wnioskiem do RW o podjęcie uchwały w sprawie wszczęcia postępowania o nadanie tytułu. Uchwała RW wraz z uzasadnieniem oraz listą 10 proponowanych recenzentów dorobku została przesłana do Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów (CK). Na podstawie posiadanej dokumentacji Centralna Komisja wyznaczyła 5 recenzentów, niekoniecznie z przesłanej listy i zobowiązała Radę Wydziału, do przygotowania pełnej dokumentacji dorobku naukowego, dydaktycznego i organizacyjnego dla każdego z recenzentów. Po kilkumiesięcznym oczekiwaniu recenzje ekspertów spłynęły na ręce dziekana. Wtedy ponownie zebrał się zespół profesorski, aby przeanalizować otrzymane opinie, a następnie przedstawił swoje rekomendacje dziekanowi. Sprawa ponownie stanęła na posiedzeniu Rady Wydziału, która w formie uchwały poparła wniosek o nadanie tytułu profesora. Wniosek ten z nowymi załącznikami (kolejne tomy) przesłano do Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów wraz z recenzjami. To jednak nie zakończyło procedury. Centralna Komisja wyznaczyła dodatkowego recenzenta, tzw. superrecenzenta, którego zadaniem było ponowne przeanalizowanie dorobku oraz zapoznanie się z nadesłanymi dokumentami, w tym z recenzjami oraz protokołami z posiedzeń Rad Wydziału. Tego typu działanie CK stało się obecnie rutynowe w każdym postępowaniu o nadanie tytułu profesora. Superrecenzent przedstawił swoją opinię na posiedzeniu Sekcji III - Nauk Biologicznych, Rolniczych, Leśnych i Weterynaryjnych CK, która w 33-osobowym składzie podjęła decyzję o nadaniu tytułu profesora. W dalszej kolejności uchwała trafiła na posiedzenie Prezydium Centralnej Komisji, które zaakceptowało podjętą decyzję i skierowało dokumenty do Kancelarii Prezydenta RP. Z tego co mi wiadomo, po otrzymaniu dokumentacji Kancelaria Prezydenta zwykle weryfikuje jej kompletność, jak również w określonych przypadkach sprawdza kandydata pod względem posiadanej opinii społecznej, etyki zawodowej oraz złożonych oświadczeń lustracyjnych. Wszystko było w porządku, dlatego nominacja trafiła do podpisu na biurko Prezydenta RP.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zarejestruj się w serwisie, aby korzystać z rozszerzonych możliwości portalu m.in. czytać ekskluzywne materiały PREMIUM dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników i prowadzić dyskusję na portalowym forum i aby Twoje komentarze były wyróżnione.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE