Kilka dni temu na stronie Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego ukazała się informacja mówiąca o tym, że okresie dwóch miesięcy – od początku marca do końca kwietnia tego roku – Fundusz skierował ok.25 tys. wezwań do zapłaty w związku z brakiem ważnej polisy OC posiadacza pojazdu mechanicznego.
A kary za brak obowiązkowego OC są bardzo wysokie i wynoszą w przypadku samochodu osobowego – 5 200 zł, samochodu ciężarowego i autobusu – 7 800 zł, pozostałych pojazdów – 870 zł.
Przedstawiciele funduszu przypominają, że choć ubezpieczenie przedłuża się automatycznie, trzeba pamiętać o przypadkach, kiedy musimy się sami pofatygować do agenta. Pierwszy z nich to wygaśnięcie ubezpieczenia sprzedającego pojazd. Trzeba pamiętać, że nabywca pojazdu korzysta z OC sprzedającego, ale tylko do końca okresu, który widnieje na polisie. Po tym czasie ubezpieczenie wygasa, a nowy właściciel auta ma obowiązek wykupienia własnego OC, z dowolnie wybranym zakładem ubezpieczeń. Nie zadziała tutaj tzw. automatyzm w odnowieniu polisy.
Drugi przypadek to błędne przekonanie o braku konieczności posiadania ważnej polisy OC dotyczącej pojazdu, który jest niesprawny technicznie i nie znajduje się w użytkowaniu. Nieużytkowany samochód stoi od lat i rdzewieje, nikt nim nie jeździ, ale polisę OC trzeba płacić. Jedyny sposób uwolnienia się od tego obowiązku to oddanie auta na złom i wyrejestrowanie go. Fundusz posiada też coraz lepsze metody i coraz skuteczniej wynajduje osoby, które nie używają aut i nie płacą OC.
Trzeci to rozłożenie ubezpieczenia OC za dany rok na raty i nieopłacenie kolejnej z nich. Jeśli nie zapłacimy którejkolwiek z rat do końca okresu ubezpieczenia, to ubezpieczenie wygasa wraz z upływem okresu, na który zostało wykupione.
Pamiętać również należy, że spóźnienie się z opłatą OC też jest karane. Spóźnienie do 3 dni w przypadku samochodów osobowych to kara 1 040 zł, od 4 do 14 dni 2 600 zł, powyżej 14 dni już maksymalne 5 200 zł.
Kary płacone do Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego są druzgocące dla domowych budżetów. Ale to ten fundusz pokrywa leczenie i odszkodowania dla osób pokrzywdzonych w zdarzeniach, w których sprawca nie miał ubezpieczenia. Oczywiście on sam będzie musiał zwrócić regres co do złotówki.
Najwyższe regresy dochodzone przez Fundusz przekraczają milion złotych każdy. Rekordzista ma do zwrotu ponad 1,4 mln złotych za wypadek spowodowany nieubezpieczonym motocyklem, w którym potrącił rowerzystkę. W wyniku odniesionych obrażeń kobieta zmarła. Kolejny sprawca ma do oddania Funduszowi 1,37 mln złotych, za wypadek, w wyniku którego pasażer nieubezpieczonego pojazdu doznał złamania kręgosłupa i jest sparaliżowany.