Jak wiemy najbardziej dotkniętym krajem przez koronawirusa w dalszym ciągu pozostają Włochy, a w szczególności ich północna część. To tam aktualnie występuje największe epicentrum zakażeń. Mieszkająca w Genui (miasto w północno-zachodniej części Włoch nad Morzem Liguryjskim) kobieta opowiada nam, jak wygląda życie w czasie epidemii.
- Zamknięte są szkoły, restauracje i puby. Póki co dalej funkcjonuje komunikacja publiczna i jeżdżą autobusy. Możemy wychodzić tylko do pracy i do sklepów spożywczych na zakupy. Widać, że wszyscy są bardzo ostrożni w mieście. Możemy poruszać się jedynie w obrębie naszych gmin. Jeżeli chcielibyśmy się przemieścić dalej, musimy mieć specjalne zaświadczenia - relacjonuje nam kobieta.
Ponadto chcąc zrobić zakupy spożywcze należy wchodzić do sklepów pojedynczo. Z informacji przekazanych przez kobietę wynika, że tylko jedna osoba z rodziny może wyjść na zakupy. Podobnie jak w Polsce wyznaczone są wyraźne linie, ile należy stać od drugiej osoby. - Najważniejsze to nie panikować - podkreśla nasza rozmówczyni. - Ruch faktycznie jest dużo mniejszy na drodze, ale żyć jakoś trzeba. Można wyjść też na spacer z psem. - zaznacza. Jak dodaje kobieta, Włosi najbardziej obawiają się tego, że wraz z liczbą chorych zacznie brakować respiratorów i rąk do pracy. - Liczba chorych cały czas rośnie. Miejmy nadzieję, że trochę to wszystko wyhamuje.
- Do 3 kwietnia jesteśmy wszyscy w kwarantannie. Każdy powinien posiadać specjalne zaświadczenie, pobrać można je z internetu. W nim należy wypisać, kim jesteśmy, gdzie wychodzimy, itd. W tym tygodniu zostaje w domu. Zrobiłam małe zapasy żywności, będę wychodzić tylko jak będę potrzebowała czegoś konkretnego ze sklepu, lub jak będę musiała wynieść śmieci - zaznacza.
Jak podkreśla czuje się dobrze, nie ma żadnych objawów choroby. Na chwilę obecną (poniedziałek rano, 16 marca) w całych Włoszech zarażonych jest ponad 20 tys. osób. Zmarło ponad 1,8 tys. osób, a wyleczonych zostało ponad 2,3 tys. zakażonych koronawirusem.