Mogliśmy zginąć
- Jesteśmy normalnymi ludźmi, źle się czujemy z tym wszystkim, ze wszystkimi tymi zdarzeniami. Pracujemy z ludźmi i nie chcemy być postrzegani jako jacyś chuligani czy agresorzy. Mogliśmy zginąć. To wszystko, co było opisane w mediach, to jest tylko końcówka całej historii - opowiadają uczestnicy zdarzenia z końca lipca.
Jest sobota, po godzinie 19.00, mąż z żoną wracają z zakupów, po drodze chcieli jeszcze zatankować samochód. - Jechaliśmy ulicą Sienkiewicza, nagle na skrzyżowaniu pod Warką wprost pod naszą maskę nadjeżdża volkswagen, który wyjeżdża spod podporządkowanej, wymuszając na nas pierwszeństwo przejazdu. A przypominam, że tam jest znak stop. Kierowca VW powinien zatrzymać się oraz celem włączenia się do ruchu skierować swój pojazd na lewy pas, bo tam jest dwupasmówka - wyjaśniają mielczanie. - Wytłumaczenia są dwa: albo kierowca nie zatrzymał się na skrzyżowaniu i wtedy nas w ogóle nie zauważył, albo chciał po prostu się przejechać na "ręcznym". Z tego wszystkiego zarzuciło go na nasz pas. Zobaczyłem go około 5 metrów przed naszym samochodem, zacząłem gwałtownie hamować, zaczęło rzucać naszym samochodem od krawężnika do krawężnika - kontynuuje uczestnik zdarzenia.
Kamer brak
- W tym całym nieszczęsnym zdarzeniu mieliśmy to szczęście, że akurat przez jedno czy drugie przejście nie szli ludzie, bo mogło dojść do tragedii - dopowiada mielczanka.
Tego zdarzenia niestety nie zarejestrowały żadne kamery, jednak znalazł się świadek, który potwierdza całą sytuację.
- To skrzyżowanie jest o tyle felerne, że już nie raz zdarzały się tam wypadki. Mieliśmy nadzieję, że cała sytuacja została nagrana przez kamery z piwiarni, które były pomocne w wielu sytuacjach. Jednak monitoring w tym czasie był uszkodzony. Kolejnym punktem, który mógłby nam pomóc w całej tej sytuacji, był monitoring w Aldi, jednak kamery stamtąd nie sięgają na skrzyżowanie przy ulicy Sienkiewicza - wyjaśniają uczestnicy sobotniego zdarzenia.
Po opanowaniu samochodu kierujący skodą rusza za kierowcą VW, daje sygnały dźwiękowe i świetlne, lecz ten nie reaguje. - Cała jazda kierującego, jego technika wskazywała, że bardzo prawdopodobne było to, że jest pod wpływem alkoholu lub innych środków odurzających. My nie chcieliśmy go napadać czy grozić mu, chcieliśmy po prostu uniemożliwić mu dalszą jazdę. W naszym mniemaniu stanowił zagrożenie dla innych uczestników ruchu drogowego - opowiadają mielczanie.
Za skrzyżowaniem ulicy Sienkiewicza z ulicą Skrzydlatą kierujący skodą wyprzedza volkswagena. - I od tego momentu jest nagranie świadka z kamery samochodowej. Po wyprzedzeniu VW próbujemy go zatrzymać, jednak ten nadal próbuje nas wyprzedzać i uciec. Na wysokości myjni Samolub zatrzymujemy jego samochód - przedstawiają sytuację uczestnicy.
Emocje wzięły górę
Impuls, nerwy, adrenalina - te wszystkie słowa opisują, w jakich emocjach byli uczestnicy zdarzenia. Wymuszenie pierwszeństwa, manewry samochodu, strach o własne życie. Każdy po takich zdarzeniach nie byłby sobą, każdym rządziłyby emocje.Pasażerka skody wybiegła z samochodu, otworzyła drzwi VW, zaczęła krzyczeć na kierowcę: mogłeś nas zabić, wyjechałeś nam na skrzyżowaniu itd... - opowiadają uczestnicy zdarzenia.
- Resztę zdarzeń wszyscy już znają, jednak nie było to dokładnie tak, jak zostało opisane. Wyszedłem z samochodu, cały zdenerwowany, złapałem go przez szybę za koszulkę. Próbowałem go wyciągać, jednak mi się to nie udało. Nagle on zaczął zasuwać szybę, wtedy wyciągnąłem szybko ręce i wtedy ta szyba pękła - wspomina mężczyzna.
Cała akcja trwała około 15 sekund. Przy zeznaniach nawet prokurator zwróciła uwagę, że kierujący skodą nie ma żadnych śladów na rękach, gdyby to on pięścią miał wybić szybę w aucie. 31-letni pokrzywdzony zaraz po zdarzeniu został zabrany do mieleckiego szpitala
Jak sprawa została przedstawiona w ogólnopolskich mediach? Dziennikarz programu Interwencja spotkał się z kierowcą volkswagena oraz dotarł do nagrania świadka zdarzenia. Sytuacja miała miejsce na ulicy Sienkiewicza w Mielcu. Kierujący skodą fabią, zajechał drogę kierującemu volkswagenem. Mężczyzna podbiegł do samochodu, wybił szybę boczną i kilkakrotnie uderzył pokrzywdzonego pięścią w głowę. "Ile było tych ciosów? Około 8-7 zadanych bezpośrednio w twarz i potylicę. A także próbował mnie wyciągnąć przez rozbitą szybę z pojazdu. - słyszymy w telewizyjnym reportażu.
Afera na cały kraj
Co dalej? Kierujący VW ucieka z ulicy Sienkiewicza, podróżujący skodą nie kontynuują gonitwy za nim. Dlaczego?
- Chciałem podjechać na komendę, zgłosić to całe zdarzenie, bo wiedziałem, że tak trzeba. Jednak żona zaczęła się źle czuć. Podczas wymuszenia pierwszeństwa, podczas manewrów, uderzyła głową o fotel. I gdy puściła cała ta adrenalina, wszystkie te emocje, dopiero poczuła ten ból. Chciała się jak najszybciej położyć, odpocząć. No niestety, czasu nie cofniemy, stało się tak, jak się stało. Chcemy sprawę załatwić polubownie, dogadać się. Jednak sprawa została tak rozdmuchana przez kierującego volkswagenem, że nie wiem, jak ona się skończy. Prowadzone jest śledztwo - opowiada mężczyzna.
- Przedstawił nas w takim świetle, że źle się z tym czujemy, bo zrobił z nas bandytów. Myśląc logicznie, czy w biały dzień kobieta z mężczyzną zatrzymują młodego mężczyznę i zachowują się jak bandyci? No nie. Każdy, kto wymusi pierwszeństwo przypadkowo, zawsze podniesie tę rękę, mrugnie awaryjnymi, żeby przeprosić. A tutaj nie. Mężczyzna udawał, że nic się nie stało, na dodatek zaczął uciekać. Pomimo sygnałów, które mu dawaliśmy - wspomina kobieta.
- Chcieliśmy sprostować całe to zdarzenie, bo w mediach jest opisana tylko końcówka wydarzenia. Nic więcej. Nikt nawet nie chciał z nami rozmawiać, nie chciał usłyszeć naszej wersji wydarzeń. Chcielibyśmy, żeby społeczeństwo usłyszało całość, ciąg wydarzeń z 30 lipca. Mamy nadzieję, że mielczanie, ale i cała Polska spojrzy na sprawę inaczej - wyjaśniają mielczanie.
Pobity? Czy aby na pewno?
Kierujący VW po całym zdarzeniu zatrzymuje się na ulicy Biernackiego i tam wzywa karetkę. W szpitalu mężczyzna przechodzi mnóstwo badań. Jednak wniosek jest jeden: lekkie obrażenia poniżej dni 7 (rozcięta warga).Co usłyszeliśmy w programie "Interwencja"?
"Uszkodził mi szczękę, nie wiem, co będzie z moimi zębami, nie mogę otworzyć szeroko ust, mianowicie mam problem z żuchwą. Mam także panie redaktorze problem z odcinkiem kręgosłupa szyjnego. (...) Ten człowiek, który jest agresorem spowodował to, że muszę korzystać z laski, a także z chodzika, ponieważ mam problem z balansem, zauważam problem z pamięcią oraz wzrokiem i słuchem, których do tej pory nie miałem" - słyszymy w telewizyjnym reportażu.
Cały materiał ukazany w telewizyjnym programie przedstawia brutalnie pobitego mężczyznę, który traci węch, smak, ma zaniki pamięci. Czy aby na pewno kierujący skodą zadał mu 6-7 ciosów pięścią? Badania na to nie wskazują.
Do sprawy będziemy wracać.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.