W wieku 11 lat chciałeś być piłkarzem, w młodzikach Sokoła Kolbuszowa Dolna można było się rozwinąć?
- W tym wieku praktycznie każdy chłopak gra w piłkę. W Sokole były naprawdę fajne warunki do rozwijania swojej pasji, szczególnie pod okiem bardzo dobrego trenera Ryszarda Mokrzyckiego. Miło było kopać z zawodnikami, którzy grają teraz na wysokim poziomie. Trenowałem między innymi z Piotrem Marcińcem ze Stali Mielec i Michałem Mokrzycki z Korony Kielce.
Ktoś namawiał cię do tego, by w wieku 17 lat spróbować trójboju? Jakieś wydarzenie miało na to wpływ?
- Szczerze, to zacząłem w ogóle ćwiczyć na siłowni dzięki swojemu kuzynowi Dariuszowi Koziołowi z Mielca, który mnie do tego namówił. Trenował w swojej piwnicy w bloku i często do niego zaglądałem. Spodobało mi się, jak ćwiczy. Spróbowałem i ja. Na pierwszym naszym wspólnym treningu okazało się, że ja na starcie podnoszę tyle, co on po dwóch latach treningów. Następnie jeździłem po okolicy i wygrywałem różne zawody na siłowniach. Koledzy na siłowni mówili mi, że jestem niezwykle silny jak na swoją wagę. To spowodowało, że chciałem sprawdzić się na arenie ogólnopolskiej i tak w Internecie znalazłem trójbój.
Trenowałeś podnoszenie ciężarów w Lechii. Trener Mateusz Błachowicz nie namawiał cię, żeby doskonalić się w rwaniu i podrzucie?
- Trenowałem podnoszenie ciężarów, była to fajna odskocznia od trójboju, spróbowanie czegoś nowego. Podnoszenie ciężarów to bardzo techniczna dyscyplina i trzeba ją zacząć w naprawdę młodym wieku. Miałem za dużo siły, przez co nie mogłem dobrze nauczyć się techniki. Ciężko połączyć trójbój i podnoszenie ciężarów, gdyż trójbój to dyscyplina statyczna, a podnoszenie ciężarów bardzo dynamiczna. Mimo tego, że udało mi się zająć ósme miejsce na mistrzostwach Polski do 23 lat w podnoszeniu, to jednak nie czułem się na siłach, by rozwijać się w tej dyscyplinie.
Cała rozmowa w papierowym wydaniu Korso