Magda tuż za podium w zawodach fitness

Opublikowano:
Autor:

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WIADOMOŚCI 27-letnia Magdalena Orzech z Kolbuszowej na poważnie do zawodów fitnessowych zaczęła przygotowywać się od początku tego roku. Okazało się, że ma potencjał. W rozegranych początkiem listopada mistrzostwa świata wywalczyła czwarte miejsce.

Ponad roku temu Magda próbowała sił w kulturystyczno-fitnessowych zawodach w Jastarni. O wyprawie nad morze niespecjalnie chce opowiadać, bo to były początki, próby poszukiwania tego, co właściwie chce osiągnąć. 

Początkiem tego roku (przełom lutego i marca) w Kielcach zaprezentowała się w corocznych debiutach organizowanych przez Polski Związek Kulturystyki, Fitnessu i Trójboju. Tu wywalczyła w swojej kategorii (do 160 cm wzrostu) drugie miejsce.

– Tam zaczęła się cała zabawa. Ten wynik ją nakręcił

– przyznaje przyjaciółka Magda Kołodziej, która pomaga jej również w przygotowaniu do zawodów.

Siłownia – żeby schudnąć

O tym, by spróbować swoich sił w podobnych zawodach Magda zaczęła myśleć mniej więcej dwa lata temu i wtedy zaczęła mocniej pracować nad swoim ciałem. Prawie 6 lat temu zapisała się na zajęcia w siłowni, wtedy zaczęło się jej zainteresowanie zdrowym stylem życia, ćwiczeniami.

– To było postanowienie noworoczne, chciałam schudnąć. Wcześniej ćwiczyłam przed komputerem. Odpalałam zajęcia np. z Ewą Chodakowską czy Mel B i zaczęło mi się to podobać

– wspomina bohaterka naszego tekstu. Zaczęła, jak większość kobiet, od pracy na bieżni i zajęć fitness.

– Bałam się ciężarów, bo słyszałam, że one robią z kobiet facetów. Poznałam jednak dobrego trenera. Dzięki Pawłowski Głuchowskiemu pojechałam później na pierwsze zawody

– mówi Magda. 

W międzyczasie Magda ukończyła kurs trenera personalnego. Nie wszyscy byli przekonani, że jej poświęcenie i inwestycje mają sens.

– Słyszałam, że moja sylwetka niespecjalnie nadaje się do fitnessowych zawodów. Genetyczne uwarunkowania są ważne, ale szybko przekonałam się, że trzeba słuchać siebie, być pewnym tego, co się chce. Pomagał mi w tym trener Głuchowski. Powtarzał, że wiele można osiągać ciężką pracą

– opisuje Magda.

Aktywność fizyczna jest dla pracującej na co dzień w Warszawie kolbuszowianki czymś oczywistym. Od dziecka uprawiała sport. Zaczynała od pływania.

– Praktycznie do liceum regularnie startowałam w szkolnych zawodach

– wspomina Orzech. Trenowała również tenis ziemny, miała też krótki epizod z zajęciami karate. Jeździła też konno, szusuje też na nartach.

– Zawsze preferowałam aktywne spędzanie czasu

– zaznacza Magda.

Nasza sportsmenka nie spoczęła na laurach po sukcesie w Kielcach. Dobrze przepracowała czas lockdownu i w sierpniu pokazała się, znów w Kielcach, w mistrzostwach Polski. Tam w kategorii do 160 cm zajęła czwarte miejsce. Wcześniej wraz z trenerem Głuchowskim podjęli decyzję o tym, że nie będzie walczyć o wyjazd na mistrzostwa Europy. Po mistrzostwach Polski Magda zmieniła również trenera. Od września jej głównym szkoleniowcem jest Piotr Zieliński. Dietetykiem naszej zawodniczki jest jego żona – Natalia.

Brakło "prawej ręki"

Żeby Magda mogła pojechać na mistrzostwa świata, musiała wywalczyć sobie miejsce w kadrze. Związek zorganizował specjalne eliminacje. Odbyły się one początkiem października w Grodzisku Wielopolskim. Tam, uwaga, znów zajęła czwarte miejsce, ale nie można mówić o pechu, bo dało ono Magdzie prawo startu w rozegranych pod Barceloną mistrzostwach świata.

– Początkiem roku debiutowałam, a tu już udało się przejść przez gęste sito. O wyjazd walczyło sporo zawodniczek

– wspomina Magda.  

Mistrzostwa świata w Santa Susannie rozegrane zostały w dniach 5-9 listopada. Magda znalazła się w kadrze narodowej, była z tego powodu bardzo zadowolona, ale do końca nie było pewne, czy biało-czerwona ekipa dojedzie na miejsce. Tu znów namieszały obostrzenia związane z pandemią. Kadra musiała lecieć z przesiadką w Amsterdamie.

– Było ryzyko, że nie uda nam się dolecieć. Nie mieliśmy możliwości lecieć bezpośrednio z Polski, bez kwarantanny. Ludzie w naszej kadrze odpowiedzialni za logistykę wszystko jednak bardzo dobrze poukładali i udało nam się dotrzeć na miejsce

– mówi Orzech. Santa Susanna to miejscowość oddalona o nieco ponad 50 km na północny-wschód od Barcelony. Nasi kadrowicze mieli czas na zwiedzanie, choć akurat pogoda ich nie rozpieszczała. Słońce wyszło, gdy mieli starty w hali.

Zwykle przy okazji takich zawodów Madzi towarzyszyli najbliżsi przyjaciele i rodzina. Tym razem przez pandemię nie miała przy sobie nikogo bliskiego. Brakowało jej Magdy Kołodziej. Do jej obowiązków należało zwykle nakładanie bronzera, smarowane oliwą czy układnie włosów i dbanie o jak najlepszą atmosferę. W Hiszpanii Magda musiała wysłużyć się ludźmi z kadry.

– Taka osoba ma mnóstwo pracy za kulisami. Nie tylko związanej z moim wyglądem. Musi również być psychologiem, dobrym duchem i czasem znosić humory zawodnika

– przyznaje Magda. Nakładanie bronzera (stąd nienaturalna, ciemniejsza skóra podczas zawodników) i wiele innych prac asystentki, takiej jak Magda Kołodziej, rozpoczyna się kilka godzin przed zawodami.

– Jeśli zawody zaczynają się o godzinie 9 rano, to trzeba wstać o 3 w nocy

– mówi Madzia Orzech.

Finałowa szóstka bez bułki

W kategorii Magdy do walki stanęło 9 zawodniczek. W eliminacjach odpaść musiały trzy zawodniczki. W tej części zmagań wszyscy prezentują tzw. pozy obowiązkowe (przód, tył, prawy bok i lewej blok). Komisja wybiera z dziewiątki najlepszą szóstkę, która później może zaprezentować swój pokaz, czyli tzw. I walk.

– Miałam ogromny stres. Po pierwsze to była moja pierwsza tak duża impreza, a po drugie musiałam sobie radzić bez swojej "prawej ręki", czyli Madzi Kołodziej. Czułabym się pewniej, gdyby to ona przygotowywała mnie do bezpośrednio do prezentacji na scenie

– przyznaje Magda. 

Magda przeszła do drugiego etapu mistrzostw. Sześć najlepszych zawodniczek miało za zadanie "kupić" jury swoim występem. W przygotowaniu do pokazu "I wala" naszej zawodniczce pomogła specjalistka Małgorzata Flis, wielokrotna uczestniczka takich mistrzostw.

– Jej doświadczenie i wskazówki są bezcenne. W dniu startu uspokajała mnie, że jestem dobrze przygotowana. Ona wie, jak wyjść na scenę, by pokazać to, co ma się najlepsze. Jest wiele zawodniczek z dużym potencjałem, które na scenie jednak nie prezentują wszystkich swoich atutów

– mówi Orzech. Sztab ludzi, którzy pracują wokół Magdy, to nie tylko wspomniani państwo Zielińscy (trener i dietetyk) oraz pani Flis. Żeby móc się szybciej regenerować, siostra piłkarza Sokoła Kolbuszowa Dolna – Alberta, korzysta jeszcze z pomocy fizjoterapeuty.


Prezentacja Magdy w drugiej rundzie mistrzostw wyglądała co najmniej przyzwoicie. Ostatecznie nasza zawodniczka zajęła czwarte miejsce. Teoretycznie młoda kolbuszowianka mogłaby czuć niedosyt.

– Nie obrażam się na to, że jestem tuż za podium. Oczywiście medal był dość blisko, ale zajęcie czwartego miejsca w mistrzostwach świata to też bardzo dużo, jak na debiutantkę

– zaznacza Magda. 

– Od opiekunów z kadry usłyszałam, że to czwarte miejsce jest adekwatne do tego, co obecnie prezentuje ja i co potrafią zawodniczki, które zajmowały miejsca do 1 do 3. Wśród nich była mistrzyni Europy juniorek. Przegrałam z doświadczonymi przeciwniczkami, które są już rozpoznawalne na świecie. Ja byłam "świeżynką"

– wspomina Magda, której po zawodach mogło brakować tradycyjnej, przygotowanej przez mamę, bułki.

– Po zawodach taka przekąska od mamy smakuje zawsze wybornie

– opisuje nasza sportsmenka.

Tarczyca nie przeszkadza

Magda to absolwentka psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ukończyła również psychodietetykę na Uniwersytecie Humanistyczno-Społecznym. Na co dzień jest head hunterem (do jej obowiązków należy m.in. rekrutacja nowych pracowników) w warszawskiej firmie. Mogłaby pracować w siłowni, ma tytuł trenera personalnego, ale woli utrzymać równowagę.

– Sport jest świetną odskocznią od mojej codziennej pracy

– ocenia Magda. 

Obecnie 27-latka ma nieco więcej czasu dla siebie. Polski Związek Kulturystyki, Fitness i Trójboju Siłowego nie podał jeszcze kalendarza startów na 2021 rok. Na pewno będzie walczyć o udział w najważniejszych imprezach w kolejnych sezonach. 

Sukces dziewczyny z Kolbuszowej pokazuje również, że nie trzeba rezygnować ze sportu ze względu na teoretycznie gorsze predyspozycje fizyczne lub zdrowotne. Magda od lat ma niedoczynność tarczycy. Codzienną dawkę odpowiedniego leku udało jej się zmniejszyć do najmniejszej porcji.

– Wiele można poprawić zdrowym stylem życia. Ruch i odżywanie to podstawa. Niedoczynność tarczycy nie znaczy, że trzeba leżeć przed telewizorem

– podsumowuje nasza zawodniczka. 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zarejestruj się w serwisie, aby korzystać z rozszerzonych możliwości portalu m.in. czytać ekskluzywne materiały PREMIUM dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników i prowadzić dyskusję na portalowym forum i aby Twoje komentarze były wyróżnione.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE