reklama

Lis na podwórku, strach w oczach dzieci. Mieszkanka Widełki od miesięcy walczy z niechcianym gościem

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Canva (poglądowe)

Lis na podwórku, strach w oczach dzieci. Mieszkanka Widełki od miesięcy walczy z niechcianym gościem - Zdjęcie główne

Od pół roku na jednej z posesji w Widełce regularnie pojawia się lis. Służby rozkładają ręce. | foto Canva (poglądowe)

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WIADOMOŚCIOd pół roku na jednej z posesji w Widełce regularnie pojawia się lis. Jak podkreśla nasza Czytelniczka, zwierzę nie boi się ludzi, wchodzi na podwórko, straszy dzieci i atakuje psy. - Nikt nie chce nam pomóc, każdy odsyła nas dalej - alarmuje zrozpaczona mieszkanka. Problem narasta, a służby rozkładają ręce.
reklama

Mogłoby się wydawać, że lisy to dzikie zwierzęta, które unikają kontaktu z człowiekiem. Tymczasem w Widełce, w gminie Kolbuszowa, sytuacja wygląda zupełnie inaczej.

Lis który zadomowił się zbyt blisko ludzi

Od ponad pół roku mieszkanka tej miejscowości walczy z rudym intruzem, który nie tylko zbliża się do zabudowań, ale przebywa na terenie posesji, gdzie bawią się dzieci. Jak zaznacza kobieta, mimo wielokrotnych zgłoszeń, żadne służby nie chcą pomóc.

- Bardzo proszę o nagłośnienie sprawy. Od pół roku walczę z lisami, które przebywają na mojej posesji. Pierwsze zgłoszenie wpłynęło we wrześniu do służb w Kolbuszowej, ustawiono klatkę, która po dwóch tygodniach została zabrana i zostawiono nas nadal z problemem

reklama

- relacjonuje kobieta w rozmowie z naszą redakcją.

Nieproszony gość atakuje psy i straszy dzieci

Niepokojąca sytuacja nasiliła się w ostatnich dniach.

- Wczoraj (tj. 16 kwietnia - przyp. red.) na podwórku znów pojawiły się zwierzęta, które wystraszyły dzieci i zaatakowały psy na ich oczach

- mówi kobieta.

Sprawa była dwukrotnie zgłaszana na numer alarmowy 112, jednak - jak twierdzi - żadna służba nie podjęła realnej interwencji.

- Każdy mówi, że nie jest odpowiednią służbą. Bardzo proszę o poruszenie tematu, aby na przyszłość wiedzieć, gdzie szukać pomocy

- dodaje zaniepokojona mieszkanka Widełki.

Straż Miejska: Problemem jest to, że dom sąsiaduje z lasem

Piotr Sajdak, komendant Straży Miejskiej w Kolbuszowej, w rozmowie z nami przyznaje, że do jednostki wpłynęły zgłoszenia od mieszkanki Widełki. Tłumaczy jednak, że sytuacja jest trudna, ponieważ dom sąsiaduje bezpośrednio z lasem. Podchodzenie dzikich zwierząt w takich warunkach nie jest niczym nadzwyczajnym i nie zawsze kwalifikuje się do interwencji.

reklama

Jak zaznacza, gdyby chodziło o teren ścisłego centrum miasta, strażnicy mieliby większe możliwości działania. W takim natomiast przypadku - ich kompetencje są mocno ograniczone. Dodatkowo odłowienie dzikiego zwierzęcia wiąże się z procedurami i wymaga odpowiednich decyzji.

Weterynarz uspokaja, ale przyznaje: lis się przyzwyczaił

Marek Olszowy, powiatowy lekarz weterynarii, przekazał nam, że sytuacja jest znana również jemu. Z relacji mieszkanki wynikało, że lis może być chory, jednak lekarz uspokaja - zwierzę, które regularnie pojawia się w jednym miejscu przez kilka miesięcy, z dużym prawdopodobieństwem nie jest nosicielem wścieklizny. Chory lis nie przeżyłby tak długo. Zazwyczaj zainfekowane zwierzęta nie żyją dłużej niż 15 dni.

reklama

Olszowy sugeruje, że zwierzę mogło zostać oswojone lub przynajmniej przyzwyczajone do ludzi – być może było dokarmiane resztkami podczas letnich grillów. To właśnie brak naturalnego lęku przed człowiekiem sprawia, że zbliża się do posesji i zwierząt domowych.

Lekarz weterynarii zwraca również uwagę, że psy mogą być celem ataku, zwłaszcza jeśli karmione są na zewnątrz. Resztki jedzenia i niezabezpieczone kosze na śmieci przyciągają lisy, które kierują się przede wszystkim węchem. Takie ataki nie zdarzają się na co dzień, ale mogą faktycznie od czasu do czasu występować.

Lekarz zaznacza, że najlepszym rozwiązaniem byłoby odłowienie lisa i przewiezienie go w inne, bardziej oddalone miejsce. Odstrzał prawdopodobnie nie wchodzi w grę, bo jak twierdzi - jest to za blisko zabudowań. Równocześnie podkreśla, że lisy w regionie są szczepione, a do tej pory nie stwierdzono przypadków wścieklizny w okolicy.

reklama

Czy ktoś w końcu pomoże?

Mimo zapewnień, że lis jest zdrowy, niepokój wśród mieszkanki Widełki pozostaje.

- Obawiam się o bezpieczeństwo dzieci i mieszkańców - obecność dzikiego zwierzęcia w tak bliskim sąsiedztwie niesie ryzyko chorób zakaźnych, w tym wścieklizny

- podkreśla kobieta, która od miesięcy prosi o skuteczną interwencję. Na razie bez większego efektu.

Według lekarza weterynarii sprawę można zgłosić do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, jednak decyzja o interwencji – zwłaszcza radykalnej – nie będzie łatwa do uzyskania. Lis przyzwyczaił się do ludzi i zapewne sam nie odejdzie.

 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo