Ksiądz Franciszek Motyka przez 16 lat służył jako duszpasterz w naszych okolicach. Najpierw przez trzy lata w Cmolasie, później jako proboszcz w Porębach Dymarskich. - W 1977 roku przyszedłem do Cmolasu jako wikariusz - mówi w rozmowie z nami ks. Motyka.
Duchowny miał za zadanie koordynować prace związane z przeniesieniem zabytkowego kościoła z Cmolasu do Porąb Dymarskich. - W 1978 roku zdobyliśmy wszelkie pozwolenia na przeniesienie kościoła i usytuowanie go w Porębach - wyjaśnia nam duszpasterz. - W 1978 roku został przygotowany fundament betonowy pod świątynię, teren został podwyższony, ludzie nawieźli piasku, ponieważ była niecka w tym miejscu - opisuje przebieg prac.
Deska po desce
Wtedy to zabrano się za przenosiny. Wystąpiła jednak duża przeszkoda, ponieważ pod warstwą tynku i grubymi deskami, którymi było oszalowane prezbiterium, odkryto zabytkową i niepowtarzalną polichromię z 1972 roku. - Rok był deszczowy, więc nie można było tego przenosić i przełożyliśmy to na rok przyszły. Trzeba było przygotować również dokumentację polichromii w skali 1 do 10 - nadmienia ksiądz.
Zaraz po Świętach Wielkanocnych zaczęły się prace rozbiórkowe. - Rozbiórka trwała około 2-3 tygodnie. No i później montaż w Porębach, więc około 15 lipca prezbiterium i nawa były już przykryte - wyjaśnia duszpasterz.
Mieszkańcy całej parafii bardzo chętnie i licznie włączyli się w pomoc, zarówno fizyczną jak i finansową związaną z przenosinami kościoła. - Wszystko nadzorowałem. Było to skomplikowane przenoszenie, deska po desce, wszystko dość dobrze szło, pogoda sprzyjała, niespodzianek w związku z przenośnymi nie było wiele. Belki z polichromią były przewożone furmanką pojedynczo tak, aby nie ocierały się o siebie podczas transportu. Nie można było ich uszkodzić - wyjaśnia nam nasz rozmówca.
Szczyt działalności kapłańskiej
Skąd pomysł na przeniesienie, a nie wybudowanie nowej świątyni? - To były czasy mocnego komunizmu i ciężko było o pozwolenie na budowę nowego kościoła. Uznano, że łatwiej będzie przenieść "nieużywany" kościół, który stał pusty przez 18 lat - wyjaśnia nam ksiądz Motyka. - Dostał nowe życie - zaznacza.
Ówczesny biskup Jerzy Ablewicz z Tarnowa wystarał się u władz świeckich na przeniesienie kościoła do Porąb. Wtedy jeszcze wieś należała do parafii Cmolas. - Następnie Poręby Dymarskie w 1981 roku stały się odrębna parafią, której pierwszym proboszczem był Franciszek Motyka.
Ksiądz nie tylko troszczył się o kościół i sferę duchowną, ale również o całą społeczność i życie wsi. - Trzeba było postarać się także o infrastrukturę, o drogi, o telefon, o wodę, o gazownictwo - wymienia duchowny.
Ksiądz Motyka pełnił posługę w Porębach przez 13 lat. - Przeniesienie kościoła było szczytem mojej działalności kapłańskiej - mówi w rozmowie z nami ks. Motyka.
Parafianie bardzo dobrze wspominają księdza jako dobrego proboszcza i dobrego księdza. On sam również ciepło i optymistycznie wspomina posługę w Porębach. - Nasi mieszkańcy bardzo się ucieszyli, że mogli się spotkać z ks. Motyką - mówi Teresa Maciąg, sołtys Porąb Dymarskich. - Mogli uściśkać dłoń i zamienić z nim parę słów. Ja też się cieszę, bo odwiedził mnie ks. Motyka. Wszyscy mieszkańcy mają do niego wielki szacunek - dodaje sołtyska.
Reanimacja na lotnisku
Aktualnie ksiądz Franciszek Motyka jest księdzem emerytem w parafii Cieklin. Przez 22 lata był tam proboszczem.
- Dostałem specjalną łaskę od Boga - mówi ksiądz. - W 2016 roku, gdy byłem w Anglii, na lotnisku stanęło mi serce. W ciągu minuty służby lotniska przybiegły i reanimowali mnie przez godzinę, później podłączyli do aparatu i serce ruszyło - opisuję jedno ze swoich przeżyć ksiądz. - Przetransportowali mnie do szpitala helikopterem, przez dwa tygodnie tam leżałem i dochodziłem do siebie - dodaje. - Czytając ewangelię, natrafiłem na słowa: "Ojciec Niebieski ożywia tego, kogo chce, Syn Boży ożywia tego, kogo chcę". Pomyślałem sobie, że to odnosi się do mnie, to mnie Pan Bóg ożywił. Cuda się zdarzają do dziś - podkreśla ks. Motyka.
Jak aktualnie czuje się bliski mieszkańcom Porąb Dymarskich i okolic duszpasterz? - Czuję się dobrze, jak na ten wiek - mówi o sobie kończący 74 lata ksiądz. - Pracuje fizycznie i duchowo, nie narzekam - dodaje z optymizmem.