Oprócz określenia „bon towarowy”, używano słów „talony”, „asygnaty” czy „kartki”. Pierwsze wyglądały jak banknoty. Wprowadzeniem ich zajął się rząd Piotra Jaroszewicza. Urzędnicy zaczęli od kartek na cukier i później rozszerzali je na następne produkty. Podobno na pytanie: ,,Co by było w Polsce, gdyby nie było PRL?” ludzie odpowiadają: ,,Wszystko”.
Na wsi było wszystko
- Największe kolejki były w masarskim. To parę budynków dalej. Tam teraz kwiaciarnia jest. Te kolejki były długie, kręcone, a wściekłe jak pies, bo ujadało – wspomina zegarmistrz, który ma swój zakład w centrum Kolbuszowej. - Ludzie stali już za mięsem od koło 4 – 5 rano. I tak, co lepsze pojechało na Wschód. Często było tak, że jacyś kolejarze rozbijali jakąś beczkę z lepikiem, a tam w środku była góra szynki – dodaje nasz rozmówca.
Jedzenie oraz inne produkty zdobywało się albo w Peweksie, albo jeździło się za miasto. - Jedna rzecz w tamtych czasach była bardzo dobra: na wsi było wszystko. Były kaczki, były kury, indyki, krowy, konie. Teraz nie ma nic. Teraz wieś jest pusta – stwierdza zegarmistrz. - Jakby w tych sklepach coś zabrakło, to ludzie by z głodu poumierali. Ludziom się robić nie chce. My wtedy mieliśmy lepiej. Pierwszorzędne produkty z roli. Teraz kupuje pani bułkę, bierze ją pani do rękę, a ona nic nie waży, bo taka jest napompowana – oburza się mężczyzna.
Więcej w 34 numerze Korso Kolbuszowskie