Dyskusja na temat przyszłości oddziału ginekologiczno-położniczo-noworodkowego zdominowała ostatnie posiedzenie radnych powiatowych (27 października). Nie obyło się bez emocji, kąśliwych uwag i zaskakujących deklaracji. Według danych przedstawionych przez Zbigniewa Strzelczyka, dyrektora szpitala, tylko za dziewięć ostatnich miesięcy porodówka przyniosła stratę 877 tys. zł, neonatologia zaś 514 tys. zł. – Na tych oddziałach strata cały czas się pogłębia. Spodziewam się, że na koniec roku całe trzecie piętro przyniesie nam stratę prawie 1,8 mln zł – powiedział szef szpitala i dodał: - W tej sytuacji pozwoliłem sobie do pana starosty napisać wniosek o zamianę oddziałów na oddział rehabilitacji łóżkowej, który w tej chwili jest nie tylko poszukiwany, ale również popierany przez wojewodę i mapę potrzeb zdrowotnych.
Czy zrobiliśmy wszystko?
W obronie zagrożonego oddziału wystąpił Grzegorz Romaniuk. Wiceprzewodniczący rady powiatu apelował do swoich kolegów o to, by wstrzymali się z decyzją o likwidacji porodówki. – Na spotkaniu, które zwołał poseł, pan Kruczek, wicemarszałek województwa podkarpackiego, mówił nam: „Nie spieszcie się”. Ja też sugeruję, żeby nie działać pochopnie – mówił swoim kolegom samorządowiec i dodał: - Nie wiem, czy jesteśmy na sto procent przekonani, że zrobiliśmy wszystko. Według mnie można jeszcze poczekać, jeszcze próbować. Nie podnośmy zbyt pochopnie ręki do góry „za”, bo wyborcy nam tego nie wybaczą. Każdy z nas zawsze mówił, że będzie rozwijał powiat. Szukajmy rozwiązań za wszelką cenę.
Samorządowiec sam przedstawił pewien pomysł. – Panie dyrektorze, proszę utworzyć nowe stanowisko wicedyrektora i zaproponować pani doktor Hartman (lekarz pediatra z Rzeszowa, który wspomaga kolbuszowski oddział noworodkowy – przyp. red.), by pełniła funkcję ordynatora na tym oddziale. Myślę, że to będzie kroczek do przodu. Dzięki tej osobie moglibyśmy przyciągnąć kolejnych ginekologów, którzy spowodują, że ten oddział będzie się rozwijał – mówił wiceprzewodniczący rady. Grzegorz Romaniuk przyznał też, że na własną rękę szukał specjalistów w całym województwie. – Mam zapewnienie, że od lutego pojawi się małżeństwo, które przyjdzie i wesprze nasz oddział. Oczywiście musi z nimi porozmawiać pan dyrektor, bo ja nie jestem władny, ja jestem tylko radnym – powiedział i dodał: - Bardzo proszę wszystkich, żebyśmy rozważyli za i przeciw i powalczyli o to, by nadal w Kolbuszowej rodziły się dzieci.
Więcej w 44 numerze Tygodnika Korso Kolbuszowskie