W 1942 roku młoda mężatka Maria i jej mąż Józef, który pracował przymusowo w zakładach zbrojeniowych w Dębie (obecnie Nowa Dęba), mieszkali w małym domku w Porębach. Skromny, niewykończony dom Marii i Józefa stał pod lasem na skraju wsi.
Żydowska rodzina
W kwietniu 1942 roku przyszli do Kosiorowskich ubodzy Żydzi z Kolbuszowej: 60-letnia Rachela Messing, jej córka Gitla Messing-Rothbart oraz zięć Samuel Rothbart.
Początkowo chcieli tylko schronienia na jedną noc, jednak Kosiorowska zgodziła się, by zostali dłużej. Za wyżywienie pomagali w pracach gospodarskich: młócili zboże, mełli ziarno w żarnach, obsypywali ziemniaki.
W chwilach zagrożenia uciekali do lasu, ale zawsze wracali, żeby posilić się, ogrzać i porozmawiać. Niestety, informacja o ukrywaniu się Messingów dotarła do Niemców, którzy pewnego dnia otoczyli dom. Jednak Kosiorowska zdążyła ukryć żydowską rodzinę.
Wspomnienia
- Dom był malutki - opowiadają sąsiedzi pani Marii. - Była kuchnia, sień i komórka. Jak przyszli Niemcy, Żydzi siedzieli w tej komórce. Dzieliła ich tylko cienka drewniana ścianka. Niemcy nie mogli się dogadać z powodu zamieszania, ponieważ dzieci głośno płakały, ale też byli dość wyrozumiali jak na żołnierzy i szybko odpuścili - relacjonują znajomi, którzy pamiętali Kosiorowską.
- Po wojnie w ich dom uderzył pocisk, więc już go nie ma, na szczęście nikomu nic się nie stało, a Kosiorowscy w 48 roku wybudowali nowy dom, który stoi to tej pory. Dogląda go najmłodszy syn Stanisław - mówią mieszkańcy Porąb.
Więcej w aktualnym Korso [nr 22/2018]