reklama

Elżbieta Piotrowska z Widełki, właścicielka hodowli Viva Zabajka, opowiedziała nam o swojej pracy i miłości do nowofundlandów [ZDJĘCIA]

Opublikowano:
Autor:

Elżbieta Piotrowska z Widełki, właścicielka hodowli Viva Zabajka, opowiedziała nam o swojej pracy i miłości do nowofundlandów [ZDJĘCIA] - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WIADOMOŚCITrudno nie zakochać się w tej rasie, patrząc na zdjęcie. Łagodny olbrzym przypominający niedźwiedzia, oddany i kochający pies.

Hodowla powstała już w latach 90. - Bardzo długo hoduję nowofundlandy - mówi pani Elżbieta. - W latach 90. zaczęłam od pierwszej 7-letniej suczki. Nowofundland był bardzo rzadką rasą psów, ale dowiedziałam się, że jest do kupienia dorosły pies. I od tego zaczęłam - opowiada swoją historię hodowca z wieloletnim doświadczeniem.

 

Moje początki

 

- Nowofundlandy zawsze mi się podobały - przyznaje pani Elżbieta. - Chodząc do szkoły podstawowej, mijałam po drodze, w domku z ogródkiem dwa czarne, ogromne "futra".  Były takie wielkie, kudłate, łagodne i nieagresywne. Były po prostu piękne. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Do dziś nie pamiętam ich imion, ale przyrzekłam sobie, że kiedyś będę mieć takiego psa. Tak się tym zainteresowałam. Tylko wtedy wiadomo, małe dziecko, nie miałam pieniędzy, warunków. Ale jak już w pełni dorosłam, to szukałam szczeniaków - dodaje.

Elżbieta Piotrowska zaczęła swoją hodowlę w 1990 roku od jednego dorosłego psa. - Wtedy ciężko było znaleźć rasowego psa. Nie znalazłam szczeniaków, więc kupiłam dorosłego. Suczka miała na imię Arabella. Później musiałam jej wyrobić wszystkie papiery potrzebne do rozrodu i tak zaczęłam hodować nowofundlandy.

Szczeniaczki

Jak zaznacza specjalistka, ta rasa jest dość wymagająca, jeżeli chodzi o żywienie i hodowlę. - Szczeniaka trzeba żywić karmą wartościową, ale taką, która nie zapycha - przestrzega pani Elżbieta. - Żeby nie zapychać go ryżem czy ziemniakami.

Jak się okazuje, karma powinna być dużo lepszej jakości niż przeciętne karmy na półkach w sklepie. - Tylko lepsza. Worek takiej karmy kosztuje od 200 do 250 zł za 15- kilogramowy worek. Ale wtedy takiej karmy dajemy mniej. Nie pół kilograma, tylko 20 lub 30 dag. Do tego szczeniaczkom dajemy witaminy, żeby zapobiegać i przeciwdziałać chorobom np. dysplazji. Na zewnątrz wychodzą na pół godzinki, godzinkę, bo jest zima, ale w lecie, jeżeli mamy miot, to cały czas biegają na polu - opowiada właścicielka.

Jak się okazuje, nie jest to pies dla każdego. Długoletni hodowca podkreśla, że na pewno nie jest to pies dla osoby, która chce mieć agresywnego psa, oraz kogoś kto lubi aktywność fizyczną. - Jest to raczej pies dla rodziny z dziećmi. Nie potrzebuje on aż tak dużo ruchu. Dłuższy spacer wystarczy. Pozostawiony w dużym ogrodzie będzie sobie leżał spokojnie. Jeżeli są dzieci w domu, to proponuję suczki. Nie ma reguły, ale suczki są spokojniejsze i bardziej opiekuńcze - dodaje. 

Moje psy

Elżbieta Piotrowska o nowofundlandach i swoich ukochanych psach opowiada z dużą czułością. - Mam dwie suczki: "Revoltę" i "Prosto w serce". Mają siedem i sześć lat. Jedna pochodzi z Czech z jednej z najstarszych hodowli.

Właścicielka hodowli chwali się swoimi osiągnięciami. - Moje szczenięta są w Islandii, Norwegii, Holandii, Belgii, Włoszech, Grecji - wymienia. - Najprzyjemniejszą dla mnie informacją było to, że mój pies, który zamieszkał we Włoszech, po kilku latach pokrył suczkę i jego dziecko zdobyło tytuł młodzieżowego mistrza świata. Jest to bardzo miłe, że mój "wnuk" został mistrzem. W pewnym sensie są to moje pociechy, jestem z nich dumna - dodaje.

Ciekawostką jest to, że suczka, która zamieszkała aż w Islandii, jest jedynym nowofundlandem w tym kraju.

Psy pani Elżbiety na wszystkich robią ogromne wrażenie. - Najbardziej zaskakującą dla mnie sytuacją była przygoda w Turcji - mówi kobieta. - Nie spodziewałam się, że w Turcji może być tak sympatyczne przyjęcie psa. Nie mogłam przejść dziesięciu czy dwudziestu metrów z tymi psami. Byliśmy co chwilę zatrzymywani, bo każdy chciał z nimi zdjęcie.

Ze swoimi psami pani Piotrowska jeździła na wystawy m.in. do Moskwy, Bułgarii, Mołdawii, Serbii, Macedonii, Kosowa czy Włoch. Aby pokryć swoje suczki, udała się nawet do Włoch, Czech i Moskwy.

Psy pani Elżbiety mają mnóstwo nagród. Championy międzynarodowe i statuetki zdobyte w wielu krajach. - Każda z nich ma po pięć - sześć championatów i tytuły championów międzynarodowych. Wystawa międzynarodowa to trzy do nawet czterech tysięcy przedstawicieli rasy i moje psy wygrały spośród wszystkich - chwali się dumna posiadaczka.

Popularność rasy

Jak stwierdza nasza rozmówczyni, im bardziej popularna rasa, tym bardziej rozmnaża się psy w nielegalnych hodowlach. - Boli mnie to, że suczki, które są nieodpowiednie do rozrodu, są rozmnażane - mówi pani Ela. - Nie każda suka może zostać matką. Nie wolno sprzedawać psów bez rodowodu, ale nikt nie powiedział, co to jest rodowód. Bo można sobie wyrobić rodowód klubowy. A jedyny prawdziwy rodowód pochodzi ze związku kynologicznego. Niestety, ktoś, kto kupuje psy, nie sprawdza i nie weryfikuje, czy pochodzą ze sprawdzonych domów - dodaje z rozczarowaniem.

Pani Piotrowska posiada jednego psa, który urodził się zbyt wcześnie i jest najmniejszy z miotu. - Będę dla niej szukała domu do kochania, bo ona nie będzie nadawać się do rozrodu, ponieważ jest mała - zaznacza.

Jak informuje kobieta zajmująca się nowofundlandami od lat, są osoby, które kupują psy z niesprawdzonego źródła. Okazuje się później, że cierpią one na liczne choroby, a w efekcie często kończy się to uśpieniem zwierzęcia. - Nie każda suka może być matką, nie każdy pies może kryć - podkreśla po raz kolejny Piotrowska.


Więcej w aktualnym numerze Korso.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zarejestruj się w serwisie, aby korzystać z rozszerzonych możliwości portalu m.in. czytać ekskluzywne materiały PREMIUM dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników i prowadzić dyskusję na portalowym forum i aby Twoje komentarze były wyróżnione.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE