Ks. Stanisław Sudoł urodził się 16 marca 1895 roku w Raniżowie w przysiółku Zembrza. Objął parafię w Dzikowcu 10 stycznia 1945 r. Szybko zyskał uznanie i akceptację parafian. Od samego początku zajął się reorganizacją parafii, rozpoczynając od spraw duchowych.
Jan Konefał, historyk z Lipnicy, dzieje ks. Sudoła opisał w swojej książce "Bogu i ludziom bezgranicznie oddany", która miała swoją premierę w 2001 roku. Autor bardzo skrupulatnie i ze szczegółami przedstawił cały życiorys księdza, począwszy od narodzin, aż do śmierci. Znajdują się w nim wzmianki o życiu Sługi Bożego, wspomnienia wiernych, a także sporo zdjęć.
Zasługuje na świętość
Na kilka dni przed rocznicą śmierci ks. Sudoła, przypadającą 19 marca, o duchownym rozmawiamy między innymi z Anną Marek, mieszkanką Dzikowca, która aktualnie jest prezesem miejscowego klubu seniora. - Poznałam księdza w latach 50. Ksiądz Sudoł w każdy pierwszy piątek przychodził z Panem Bogiem do mojej wówczas 90-letniej babci. Miałam wtedy 16 lat. W 1962 roku zmarła moja babcia. Ksiądz wyprawił wspaniały pogrzeb, wygłosił piękne kazanie, oczywiście za posługę żadnych pieniędzy nie wziął - mówi nam pani Anna.
Jak podkreśla nasza rozmówczyni, ksiądz nigdy nie brał od ludzi pieniędzy. - Wręcz przeciwnie, jak widział biedniejszego, to chętnie pomagał. On po prostu na ziemi był już święty. Jego życie było bardzo skromne. On się skromnie ubierał. Przepychów na plebanii nie miał - wspomina mieszkanka Dzikowca. - Dużo czasu spędzał w ogrodzie, z umiłowanymi pszczołami. Mówił piękne kazania - dodaje.
Pani Anna, jak wielu wiernych, wspomina także wyjątkowe spowiedzi. - Spowiednik był znany na całą okolicę. Jego konfesjonał był zawsze najbardziej oblegany. Podczas spowiedzi dawał piękną naukę. Dawał wskazówki życiowe, podpytywał, doradził życiowo, pocieszał. Długo trzymał, ale była porządna spowiedź. Chociaż inni księża chcieli go odciążyć i wziąć część ludzi do spowiedzi, to nie poszli. Musieli się wyspowiadać u niego - wspomina Anna Marek.
Nasza rozmówczyni mówi także o pogrzebie księdza. - Było bardzo dużo ludzi. Ciało księdza było już na cmentarzu, a kondukt żałobny jeszcze był pod szkołą w Dzikowcu. Przyjechali ze wszystkich okolic. Ksiądz był bardzo znany i bez wątpienia zasługuje na tę świętość - podkreśla. - Był przede wszystkim szczery, oddany ludziom, jak trzeba było, to i okrzyczał. Jego kazań chciało się słuchać. Ludziom trafiały prosto w serca. Pomógł wielu starszym, biednym i potrzebującym. Nie miał dużo i pomagał ludziom - zaznacza kobieta.
Mieszkanka wspomina także, że nigdy nie widziała księdza po cywilnemu. Zawsze był w sutannie. - Był ogromnie wierzący. Cieszył się autorytetem i szacunkiem wiernych z całej okolicy. Chciałabym, żeby doszło do tej beatyfikacji. Był człowiekiem oddanym ludziom - podkreśla pani Anna.
Aktualnie podczas gorzkich żalów w parafialnym kościele zaczęto odczytywać kazania księdza Sudoła.
Ksiądz z powołania
O księdzu Sudole rozmawiamy także z Julianem Jagodzińskim, który również bardzo dobrze go pamięta. - Ksiądz Sudoł udzielał mi i mojej żonie ślubu. Przed ślubem mieliśmy z nim nauki przedmałżeńskie. Poszliśmy młodzi do kościoła. Po mszy zabrał nas do zakrystii. Posadził nas na krzesełkach i jak dał nam naukę, to nie trzeba nauki, jak teraz się chodzi - wspomina z uśmiechem pan Julian.
- On od podstawowych rzeczy dawał nam wskazówki, jak przystąpić do małżeństwa, jak się w tym małżeństwie zachowywać, jak wychować swoje dzieci. Jak dał naukę, to nie trzeba było więcej. Były to porządne nauki, ale i takie, które w przyszłości faktycznie się przydały. Takiego księdza to ze świecą szukać - mówi mieszkaniec Dzikowca.
Nasz rozmówca wspomina, że ksiądz Sudoł zawsze jeździł furmanką, np. na spowiedzi do różnych kościołów. - W przerwie zjadł kromkę na wozie i szedł dalej spowiadać - podkreśla.
Julian Jagodziński opowiada nam także o ciekawej anegdocie związanej z dzikowieckim proboszczem. - Byłem kiedyś chrzestnym w jednej wsi za Sandomierzem. Jak poszliśmy do zapisu, to ksiądz się mnie pytał, z jakiej parafii jestem. Jak powiedziałem mu, że z parafii Dzikowiec, to ksiądz popatrzył na mnie i powiedział: "A to tam, co takiego świętego księdza macie". Więc już wtedy tak mówili - opowiada z uśmiechem.
Parafianin z Dzikowca potwierdza, że ksiądz Sudoł nie brał ani grosza za śluby czy pogrzeby. Mówi nam także o słynnej już historii księdza Sudoła. - Jak przyszedł na tę plebanię, to było tak, że coś go straszyło i zrzucało go z łóżka. Ksiądz bardzo długo szukał we wszystkich księgach, czy nie pominięto przypadkiem jakiejś mszy za zmarłego. W końcu odprawił mszę za duszę i po odprawieniu wszystko ustąpiło. To był ksiądz rzeczywiście z powołania - podkreśla nasz rozmówca.
Skromny pogrzeb
Jak czytamy w książce Jana Konefała, ksiądz Stanisław Sudoł upraszał się o pogrzeb skromny i prostą białą trumnę. Na mogile prosił o biały drewniany krzyż bez grobowca i pomnika. - Niech nie fatyguje się żaden z naszych Przedobrych Biskupów - prosił Sługa Boży Sudoł. Na pogrzebie nie chciał też żadnych mów. - Tylko modlitwy, bodaj dziesiątek różańca - podkreślał ks. Sudoł. Wszystkim biorącym udział w pogrzebie już w testamencie podziękował polskim "Bóg zapłać"
Ks. Stanisław Sudoł zmarł 19 marca, 1981 roku. Pogrzeb księdza odbył się 22 marca 1981 roku w trzecią niedzielę wielkiego postu. Mszy żałobnej przewodniczył biskup Ignacy Tokarczuk. Wzięło w niej udział tysiące wiernych
Został pochowany w Dzikowcu. Parafianie na jego nagrobku zamieścili napis: "Módl się za nami i ciesz się w Niebie, za wierną służbę Bogu i ludziom". Aktualnie szczątki księdza zostały przeniesione i spoczywają w dzikowieckim kościele parafialnym.
Przez blisko 62 lata jego pracy duszpasterskiej ks. Sudoł jawił się jako głosiciel nauki Kościoła, patriota miłujący ojczyznę. Jego imieniem zostały uhonorowane dwie szkoły - w Dzikowcu i Wiązownicy. Przeszło cztery lata temu (19 marca 2014 r.), dokładnie w 33. rocznicę śmierci ks. Stanisława Sudoła, rozpoczął się jego proces beatyfikacyjny. W ubiegłym 2019 roku zakończył się proces beatyfikacji na etapie diecezjalnym, a wszelkie niezbędne dokumenty zostały przekazane do Watykanu.