To wasz pierwszy udział w Międzynarodowych Maltańsko- Strażackich Manewrach Ratowniczych. Jak one wyglądały?
- Organizatorzy przygotowali wiele ciekawych zadań. Podczas ich wykonywania trzeba było wykazać się nie tylko logicznym myśleniem, ale i dużą wiedzą. Poziom był na prawdę bardzo wysoki. Maltańczycy zorganizowali to mega profesjonalnie. W starciu wzięło udział 20 drużyn i wszystko było dopięte na ostatni guzik. To były nasze pierwsze zawody i mamy nadzieję, że nie ostatnie.
Opadły emocje, teraz możecie powiedzieć, czy udział w tych zawodach był dla was dużym wyzwaniem?
- Było to bardzo duże wyzwanie. Tam mieliśmy styczność z sytuacjami, które nie zdarzają się na co dzień. W naszym regionie przy poważnych wypadkach najważniejsza jest Państwowa Straż Pożarna, która wydaje polecenia OSP. Na manewrach sami musieliśmy wiedzieć, co należy zrobić. Wtedy to my wzywaliśmy siły i środki, które są nam potrzebne do zabezpieczenia miejsca danego zdarzenia i transportu poszkodowanych.
Jak wyglądały manewry w woj. śląskim, na które pojechaliście?
- Po otrzymaniu adresu musieliśmy wstawić się na miejscu zdarzenia. Tam sędzia nakreślał nam sytuację. Było to jednak bardzo cząstkowe, ponieważ przekazywał nam informację, którą podała osoba zgłaszająca dyspozytorowi. Więc tak na prawdę do końca nie wiedzieliśmy, czego możemy się spodziewać. W każdym, nawet prostym zadaniu musieliśmy wykazać się prawdziwym profesjonalizmem. Po skończonym zadaniu zatrzymywany był czas i sędziowie podsumowywali zadanie czasowo i punktowo. Warto nadmienić, że wszystko to działo się w różnych miejscach. Na przykład jedno z zadań było na rynku w Kętach, gdzie musieliśmy się liczyć z pozostałymi uczestnikami ruchu czy przechodniami.
10 zadań zaplanowali organizatorzy, możecie opowiedzieć, jak one wyglądały?
- Jednym z nich było zdarzenie masowe, w którym brało udział 26 poszkodowanych po strzelaninie w szkole. Antyterroryści zatrzymali napastnika. Wchodzimy do środka placówki, a tam dużo płaczu i krzyku. Nie wiadomo, od kogo zacząć udzielanie pomocy. Na wykonanie tego zadania mieliśmy 15 min. Dlatego nie było czasu na myślenie, to był czas na działanie. Jednostka, która pierwsza przyjeżdża na miejsce zdarzenia, ma rozeznać sytuację. Rozeznać, ile potrzebuje sił i środków, jakich potrzebuje zespołow ratownictwa medycznego. Drużyna musi podać, ile jest poszkodowanych, przekazując tę informację do stanowiska kierowania. Wtedy oczekujemy na dojazd wsparcia zadysponowanego przez niego.
W zadaniu musieliśmy "posegregować" poszkodowanych (triaż). Do tego potrzebna była znajomość procedury medycznej stosowanej w medycynie ratunkowej. Umożliwiała ona służbom medycznym segregację rannych w wypadku masowym w zależności od stopnia obrażeń oraz rokowań. Podział na określone grupy wyglądał następująco: czarny- brak oddechu i tętna, osoba nie do uratowania. Czerwony - transportować w pierwszej kolejności. Żółty – transportować w drugiej kolejności. Zielony – transportować jako ostatni.
Kolejnym zadaniem było przenieść poszkodowanego 100 metrów. Po czym trzeba było rozwiązać zadanie logiczne. Utrudnieniem było to, że mieliśmy na sobie ubrania przeciwochlapaniowe.
Oprócz logicznego myślenia, czym musieliście się wykazać?
- Na pewno sprawnością, wiedzą, a przede wszystkim umiejętnościami praktycznymi. Dużo też się nauczyliśmy. Pozoranci, którzy brali udział w zadaniach, starali nam się je utrudnić. Wiadomym jest, że praktyka dużo przynosi. Przecież nigdy nie ma takiego samego zdarzenia czy wypadku.
Czego się spodziewaliście, jadąc na Międzynarodowe Maltańsko- Strażackie Manewry Ratownicze?
- Spodziewaliśmy się, że będą to sytuację z życia. Jednak organizatorzy skutecznie zadbali o to, że to był dla nas prawdziwy sprawdzian umiejętności. Był bardzo wysoki poziom. Tak jak zawodnicy grają na boisko, tak i my tam walczyliśmy o czas i punkty. Chcieliśmy jak najlepiej się pokazać.
Jak się sprawdziliście jako drużyna? Czuliście presję?
- Wyniki mówią same za siebie. Jadąc na międzynarodowe zawody z Kolbuszowej Dolnej jako jedyna drużyna z Podkarpacia, to mieliśmy świadomość, że to nas do czegoś obliguje. Przed wyjazdem na manewry bardzo często po pracy i w wolne dni zbieraliśmy się przy remizie, żeby ćwiczyć. Współpracował z nami ratownik medyczny, który przekazał nam bardzo dużo wiedzy praktycznej. Wszystko po to, aby wiedzieć, jak się zachować w danej sytuacji.
Na pewno po takich przygotowaniach i sprawdzianie waszej wiedzy i umiejętności "nauka nie pójdzie w las".
- Oczywiście, że nie. Takich rzeczy się nie zapomina. Zresztą zawsze trzeba się doskonalić. Mamy postanowienie, że będziemy kontynuować szkolenia z zakresu ratownictwa medycznego. Chcemy, aby w naszej jednostce zostały przeprowadzone ćwiczenia doszkalające. Żeby nie zapomnieć, to trzeba pracować.
Były chwilę zwątpienia? Zmęczenie dawało o sobie znać?
- Zmęczenie czuliśmy dopiero na samym końcu. Bardziej odczuliśmy zmęczenie psychiczne szczególnie przy ostatnim zadaniu. Stres był jednak motywujący. Kiedy jest podwyższona adrenalina, człowiek inaczej reaguje. Na szczęście u nas nie pojawiła się żadna "blokada" i wiedzieliśmy, co mamy robić.
Jak traktowaliście manewry? To był dla was sprawdzian wiedzy?
- Bardziej w ten sposób, że chcieliśmy się czegoś nowego nauczyć. Niewątpliwie pomogło nam to w weryfikacji naszej wiedzy, w czym jesteśmy dobrzy, a nad czym musimy jeszcze popracować. Naszym zdaniem każdy powinien znać podstawowe zasady udzielania pierwszej pomocy. Nie trzeba się bać pomagać. Nigdy przecież nie wiadomo, co się może przytrafić.
Bycie druhem w Ochotniczej Straży Pożarnej zobowiązuje?
- Każdy, kto jest w OSP, poświęca swój własny czas. Chcemy pomagać. Staramy się jak najlepiej wykonywać powierzone nam zadania.
Prezes OSP Kolbuszowej Dolnej może być z was dumny
- Jak na pierwszy raz jestem z nich bardzo zadowolony. Chłopaki dali radę.
W zdarzeniach oceniana była umiejętność udzielania pomocy poszkodowanym, prawidłowe prowadzenie resuscytacji krążeniowo - oddechowej, zebranie wywiadu chorobowego oraz wsparcie psychiczne. |
Jak przystało na jubileusz, zawodnicy musieli zmierzyć się z 10 zadaniami - w tym 3 zadania nocne i 7 dziennych. Zadania podzielone były kolejno na ratowniczo - medyczne, sprawnościowe i teoretyczne. W zmaganiach wzięło udział 20 zespołów. Były to zespoły Maltańskiej Służby Medycznej w Andrychowie, Krzeszowicach, z Iwano-Frankiwska i Jużnoukraińska na Ukrainie, Szkoły Głównej Służby Pożarniczej z Warszawy, zakładowych drużyn ratowniczych Reckitt Benckiser z Nowego Dworu Mazowieckiego, strażaków z OSP w Bestwinie, Zdziechowie, Ząbkach, Mokrsku, Kolbuszowej Dolnej, Stąporkowie, Biskupicach, Pustkowie, a także cieszyńskiego FLUO Team – Centrum Usług Medycznych, Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 4 w Krakowie, Lipnowskiego WOPR i Specjalistycznej Służby Wsparcia Medycznego JRGH. |