Wiersz Marii Ludwikowskiej
Osiemdziesiąt pięć wspomnieńMłodości moja, jak szybko przeminęłaś.
Jak z wodą popłynęłaś, już nie powróciłaś.
Czasem myślami wracam wstecz
i powracają młodości wspomnienia.
Słomianą strzechą pokryty dom i szary dym z komina.
I unoszący się zapach pieczonego chleba.
Choć czasem była bieda,
lecz w tym domu szczęśliwa rodzina.
To tak miłe memu sercu wspomnienia.
I dzwon kościelny co rano budził tak głośno, radośnie.
A jego echo niosło się po wiosce.
Zioła i kwiaty pachnące na łące i łany zbóż falujące.
I trawa pokryta srebrzystą rosą
pieściła moje stopy gdy chodziłam boso.
Ptaszęta radośnie śpiewały,
nadzieję na lepsze czasy dawały.
Choć było ciężko i różne losu dzieje,
lecz byłeś młody i w sercu miałeś nadzieję.
Ja dorastałam wioska się zmieniała.
Rosła w siłę i piękniała.
To wszystko się działo w mej wiosce Niwiska,
która taka piękna, memu sercu bliska.
Ty moja wiosko, tyś moją miłością.
Tyś z ruin powstała, bogatą się stałaś.
To o tobie szumią drzewa i skowronek w polu śpiewa.
Lecz nieubłaganie lat nam przybywa.
Jesteś już innym człowiekiem.
To wszystko przychodzi z wiekiem,
Obserwujesz, porównujesz choć czasami źle się czujesz.
Bolą nogi, strzykają kości - to normalne jest w starości.
Dzieci dorosły w świat powyjeżdżały.
Samotność dokucza.
Lecz na żale to nie czas,
choć masz 85 lat załóż różowe okulary
zobacz jaki piękny świat!
Komentarze (0)