reklama

- To był mój największy lęk. To, że pojadę po kogoś, kogo znam... |ROZMOWA - cz. I|

Opublikowano:
Autor:

- To był mój największy lęk. To, że pojadę po kogoś, kogo znam... |ROZMOWA - cz. I| - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WIADOMOŚCIMłody mężczyzna przez rok zabierał ciała z miejsc publicznych w powiecie kolbuszowskim. Były to ofiary wypadków, samobójcy czy osoby, które zmarły nagle na ulicy.

Pamiętasz pierwszą twarz osoby, po którą przyjechałeś? 

- Nie. Może to wydawać się dziwne, ale nie. Być może w ten sposób działa ludzka psychika. Człowiek nastawia się zadaniowo, a nie emocjonalnie. Owszem, patrzę, ale nie zapamiętuję. Dlatego też nie pamiętam twarzy pierwszej osoby... ani nikogo później. Rozróżniam, że był to mężczyzna czy kobieta. Czasami pamiętam okoliczności, ale niewiele więcej.

 

Opowiedz, jak to wyglądało.

- Pierwszą osobą był mężczyzna. Zginął w wypadku samochodowym. W sumie byłem trochę zdenerwowany, a trochę... podekscytowany? Może to złe słowo. Po prostu była to nowość dla mnie. Coś innego niż dotychczas. Nie wiedziałem, czego się spodziewać. Straż, policja, szczątki samochodu. Co robić? Na szczęście osoba, z którą byłem, dobrze mnie poinstruowała.

 

Pojawiła się wtedy chwila zawahania, czy robić to dalej?

- Nie.

 

Zabrałeś ciało. Zawiozłeś je do prosektorium. Wróciłeś do domu i co wtedy?

- To był środek nocy. W czasie drogi do prosektorium emocje opadły i naszła mnie refleksja nad tym, jak kruche jest życie. Przecież człowiekowi, którego mieliśmy na noszach w samochodzie, jeszcze parę godzin temu przez myśl nawet nie przeszło, że być może dzisiaj nastąpi koniec. 

To chyba sprawia, że często osoby pracujące w domach pogrzebowych czy prosektoriach to wbrew pozorom bardzo pogodni ludzie - obcowanie ze śmiercią sprawia, że człowiek nabiera odpowiedniego dystansu do pewnych spraw. Nie przejmuje się tak błahostkami.

 

Bałeś się tej nocy zasnąć? 

- Nie. Padłem jak mucha.

 

W śnie twarze tych osób powracały czy też powracają?

- Często pada to pytanie, ilekroć z kimś o tym rozmawiam. Ale nie. Twarze nie powracają ani we wspomnieniach, ani w snach. Nie myślę też o tym na co dzień. Nie myślałem również wtedy - to nie było moje pełnoetatowe zajęcie. Miałem inną pracę.

 

Skoro miałeś pracę, skąd więc pomysł na taki nietypowy, dodatkowy zarobek? 

- Znajomy powiedział mi, że w jednym zakładzie pogrzebowym potrzebują kogoś na takie ewentualności, ponieważ zajmujący się tym dotychczas pracownik przeszedł operację. Stwierdziłem więc, że spróbuję. 

 

Ile to trwało?

- Rok. 

 

Przez te dwanaście miesięcy były takie momenty, że mówiłeś  sobie "to już ostatni raz"?

- Był jeden raz, po którym bardzo źle się czułem. To właśnie był ten jeden raz, kiedy pozwoliłem sobie na nadmierne myślenie. Rozmyślanie nad sytuacją, łączenie faktów, tworzenie domysłów dotyczących okoliczności wypadku. Akcja poszła sprawnie, ale emocjonalnie kilka dni dochodziłem do siebie.

Nie powiedziałem sobie jednak, że to już ostatni raz. Po prostu następnym razem byłem mądrzejszy i nie dopuściłem do siebie emocji. Później podchodziłem do tego zajęcia bardziej zadaniowo: jak złapać,unieść ciało, żeby poszło jak najsprawniej i aby gapie jak najmniej widzieli. 

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zarejestruj się w serwisie, aby korzystać z rozszerzonych możliwości portalu m.in. czytać ekskluzywne materiały PREMIUM dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników i prowadzić dyskusję na portalowym forum i aby Twoje komentarze były wyróżnione.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE