To już ponad 15 lat na stanowisku prezesa, a u pana wciąż widać duży entuzjazm i energie do działania
- Od samego początku, czyli od 1997 roku, kiedy to rozpoczynałem działalność jako członek zarządu, praca w klubie bardzo mnie wciągnęła. Pasjonowałem się tym, bo lubię przebywać wśród ludzi, którzy mają zapał do działania, chcą coś zmienić na lepsze. To zawsze było dla mnie ogromną motywacją. W klubie mam ciągły kontakt z młodzieżą, od której też można się czegoś nauczyć. Być może dzięki temu czuję się młodziej.
Doświadczenie pomaga w trudach codziennej pracy?
- Na przestrzeni lat charakter działalności społecznej uległ zasadniczej zmianie. Dawniej praca charytatywna nie była czymś nadzwyczajnym, mieszkańcy chętnie angażowali się w życie swojej miejscowości. Dla części osób było to wręcz oczywiste. Dzisiaj trzeba wszystkich namawiać i przekonywać. Zarządzanie klubem porównałbym teraz bardziej do działalności biznesowej. Nie z tego co prawda żadnych zysków, ale trzeba włożyć w to tyle samo pracy i serca co w prowadzenie firmy.
Więcej w 2 numerze Tygodnika Korso Kolbuszowskie