Kolbuszowianie przystępowali do tego meczu w niepełnym składzie. Rozchorował się Krystian Bik, na kwarantannie nadal przebywa Piotr Szkolnik, za kartki pauzowali Michał Mazurek i Klaudiusz Dziedzic, a przez wyjazd służbowy brakowało Andrzeja Skowrona. Trener Waldemar Mazurek miał zagwozdkę kogo wystawić na lewej obronie. Z konieczności postawił na Kamila Aaba, nominalnego napastnika.
– Nie zawiodłem się na nim, ale jak wrócą Michał i Klaudiusz, pewnie wróci na ofensywne pozycje
– tłumaczy trener Mazurek.
Sokół zainkasował cenne trzy punkty, ale przez większość meczu, delikatnie mówiąc, nie zachwycał.
– Mieliśmy spory problem ze stworzeniem sobie bramkowej sytuacji
– przyznaje Mazurek. Kolbuszowska drużyna grała niedokładnie.
– A rywal nastawił się na uważną grę w obronie. Praktycznie 11 zawodników Startu najczęściej było na swojej połowie. U nas brakowało też uderzeń z dystansu
– wspomina Mazurek.
Na 13 minut przed końcem spotkania przyjezdni prowadzili różnicą jednej bramki. W I połowie goście przejęli piłkę na połowie Sokoła i za pomocą dwóch podań doszli do bramkowej sytuacji, którą zamienili na bramkę. W drugiej połowie więcej z gry miała nasza drużyna, ale Mazurkowi z minuty na minuty mogło robić się coraz "cieplej" na sercu, bo jego drużyna nie umiała się przebić przez szyki obronne rywala.
Trener Sokoła miał jednak "nosa" przy dokonanych zmianach w składzie. Dwie bramki, które dały wygraną, zdobyli zawodnicy wprowadzeni z ławki rezerwowych – Łukasz Korab i Adam Serwon. Przy trafieniu tego pierwszego świetną asystą popisał się Kornel Kołacz.
Serwon zaś nie potrzebował wsparcia kolegów. Zdecydował się na indywidualną akcję. Efektowny drybling zakończył skutecznym strzałem.
– To był nasz czwarty mecz ze Startem. W końcu, po trzech remisach, udało się wygrać. Może nie zagraliśmy wybitnie, ale najważniejsze, że zdobyliśmy trzy punkty. O tym meczu trzeba szybko zapomnieć, widać było, że to było pierwsze granie o stawkę po dłuższej przerwie. Start zagrał tak, jak się tego można było spodziewać. Skupił się na zamurowaniu dostępu do własnej bramki
– mówi trener Sokoła. Mazurek przyznał, że był w lekkim szoku, gdy na kwadrans przed końcem meczu niżej notowany przeciwnik nadal był bliżej wygranej.
– Było mnóstwo walki fizycznej, mało grania w piłkę
– przyznawał. Rywal spod Jarosławia opadł z sił, gdy stracił gola na 1:1.
Przed Sokołem trudniejsze wyzwanie, bo nasza drużyna powalczy teraz na wyjeździe ze Stalą II Mielec. Przeciwnik ma zdecydowanie więcej piłkarskich argumentów. – Mielczanie na pewno lepiej grają w piłkę, ale my takich rywali nie musimy się obawiać. Nawet lepiej wyglądamy, gdy nie musimy prowadzić gry – podsumował Mazurek. Wcześniej, bo w środę, na własnym boisku Sokół sprawdzi się w ćwierćfinale okręgowego Pucharu Polski (szczebel podokręgów Dębica i Rzeszów) z Błękitnymi Ropczyce.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.