- Wkrótce porozmawiam z prezesem. Trzeba zdecydować się, jaki obieramy kierunek. Żeby to wszystko miało sens, trzeba parę spraw wyjaśnić
– mówi wprost Mirosław Smykla, trener zespołu z gminy Cmolas.
Szkoleniowiec ten ostatnio zastanawiał się mocno nad tym, czy chce nadal uczestniczyć w projekcie pod nazwą "Tempo".
Smykla wspomina, że w ostatniej rundzie nie przywoził ze sobą już tak dużej liczby zawodników z okolic Nowej Dęby.
– Gdy jesienią 2019 roku przyjeżdżałem z 5 chłopakami, to na miejscu, w Cmolasie, dało się dobrać 6 miejscowych chłopaków i było w miarę dobrze. Ostatnio przyjeżdżałem z dwoma czy trzeba ludźmi, więc wśród miejscowych trzeba było znaleźć 9 chętnych do gry i... zaczęły się schody
– wspomina Smykla.
Trenerowi Tempa nie zależy na tym, by budować siłę ekipy z Cmolasu na "zewnętrznych" zawodnikach.
– Nie wiem, czy to ma sens, byśmy tak uszczęśliwiali Cmolas. Chciałbym coś budować, mieć pozytywną energię. Liga na razie nas zweryfikowała, zobaczymy, co będzie dalej
– mówi trener Tempa.
Cmolas miał słaby okres, również dlatego że zespół dręczyły kontuzje. Przez kontuzje ze składu wypadli Kuba Płaza, Marcin Tomczyk, Mateusz Serafin, Paweł Wilk i sam trener, który pomógł tylko w jednym meczu wygranym 3:2 z LKS-em Wierzchowiny.
Przez wyjazd do pracy w wielu meczach brakowało Rafała Wolana. On i wspominany Serafin wrócili do gry w takcie rundy, ale nie byli w optymalnej formie.
– Drugą część rundy jesiennej mieliśmy lepszą. Wypadkiem przy pracy była porażka z Zaciszem
– ocenia Smykla. Trener Cmolasu liczył, że na koniec pierwszej rundy jego ekipa będzie miała na koncie 20 oczek.
– Zespół, przy nieco większej mobilizacji, może grać lepiej
– mówi trener Tempa.
– Potrzebna jest jednak systematyczność, głównie w treningach. Bez systematyczności nie ma jakości
– zaznacza Smykla.
W trakcie rundy, dokładniej w 11. kolejce (19 września), Tempo nie pojechało na mecz do Huciny. Było to tydzień po przegranej 0:10 z rezerwami Sokoła Kolbuszowa Dolna.
– To była moja decyzja, by nie jechać na to spotkanie. Chodziło mi o wstrząs w klubie. Na siłę, dla sztuki, pozbieralibyśmy ludzi, może takich przypadkowych i zagralibyśmy mecz. Ja jednak tego nie chciałem, bo szanuję morale tych, którym zależy. Musielibyśmy pewnie przegrać, może wysoko i czy to byłoby budujące dla części drużyny, która jeszcze widzi sens tej rywalizacji?
– zastanawia się Smykla.
– Wstrząs był potrzebny, chciałem, żeby ktoś się zastanowił, wymagam odpowiedzialności
– podkreśla trener Tempa.
Najpewniej końcem grudnia okaże się, czy Smykla nadal będzie prowadził zespół z Cmolasu. W ocenie, nie tylko trenera Smykli, zespół Tempa potrzebuje wzmocnień. Potrzebni są gracze do prawie wszystkich formacji, od obrony do ataku.
– Żeby wywalczyć przynajmniej 40 punktów, jakie są potrzebne do utrzymania, musimy wprowadzić do kadry świeżą krew
– ocenia Smykla.
Jest szansa, że zimą do gry wrócą środkowy pomocnik Marcin Tomczyk i środkowy obrońca Grzegorz Witkowski. Gdy sytuacja kadrowa była trudna, jeden z bramkarzy – Kacper Wilk – zajmował miejsce w polu. Inna sprawa, że graczami Tempa interesują się inne kluby. Propozycję gry z Siedlanki dostał m.in. Paweł Wilk.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.