Piotr Maciejewski - pilot formacji 3AT3 i TS-11 Iskra. W Fundacji Biało-Czerwone Skrzydła razem z Jakubem Kubickim, współzałożycielem fundacji, odnawiają samoloty odrzutowe TS 11 Iskra, na których jeszcze niedawno uczyli się wojskowi piloci. Fundacja Biało-Czerwone Skrzydła jest współorganizatorem Podkarpackich Pokazów Lotniczych w Mielcu.
Music by LiteSaturation from Pixabay
Podkarpackie Pokazy Lotnicze w Mielcu to wisienka na torcie. Przed tym ważnym wydarzeniem posłuchajcie naszej rozmowy z jednym z założycieli Fundacji Biało-Czerwone Skrzydła - Piotrem Maciejewskim.
Grzegorz Lipiec: Pokazy lotnicze wracają na mieleckie lotnisko po długich pięciu latach nieobecności. Jakich atrakcji możemy się spodziewać na niebie 24 czerwca?
Piotr Maciejewski: - Postaraliśmy się o wyjątkowe atrakcje w tym roku. Największą będą pokazy nocne, czyli pokazy samolotów z pirotechniką. Na niebie zobaczymy też samoloty odrzutowe i samoloty akrobacyjne. W kategorii akrobatycznej postawiliśmy na najlepszych akrobatów z Polski, ale też z całego świata. Przyleci do nas jedna z najlepszych grup akrobacyjnych Royal Jordanian Falcons, będzie Łukasz Czepiela, będzie Artur Kielak, będzie mistrz świata w akrobacji samolotowej w klasie Intermediate Maciej Kulaszewski. Jeśli chodzi o samoloty odrzutowe to nie może zabraknąć naszych Iskier. W tym dniu w sobotę polecimy na dwie Iskry, a oprócz tego szykujemy defiladę lotniczą. Spektakularny na pewno będzie nocny pokaz dronów na niebie. To będzie aż 100 dronów lecących z oprawą muzyczną. To będzie piękny show, który zacznie się po zachodzie słońca i będzie trwał w sobotę do godziny 22.
Przygotowując się do tej rozmowy, zastanawiałem się, jak zaczęła się ta Pana pasja i miłość do lotnictwa? Czy to zaczęło się już w dzieciństwie?
- Tak, to faktycznie zaczęło się już w wieku 7 lat. Obejrzałem wówczas w telewizji niezwykle popularny film - "Top Gun" z Tomem Cruise'm w roli głównej i dosłownie zakochałem się w samolotach. Później sam kleiłem modele samolotów i wreszcie rodzice zabrali mnie na pokazy lotnicze. Wsiadłem do samolotu odrzutowego i wtedy już wiedziałem, że chcę być pilotem wojskowym. W rezultacie nawet trafiłem do Liceum Lotniczego w Dęblinie. Natomiast to były czasy, że trzeba było mieć zdrowie kosmonauty. Dostałem informację, że mogę latać w wojsku, ale albo na samolotach transportowych, albo na helikopterach, a ponieważ nie to było moim marzeniem, więc wówczas zrezygnowałem z tej ścieżki. Potem robiłem inne rzeczy, ale w pewnym momencie zacząłem szkolenie szybowcowe i zrobiłem licencję szybowcową, a następnie szkolenie samolotowe i zacząłem latać w szykach. Opowiadam to oczywiście w wielkim skrócie, bo to trwało na przestrzeni kilkunastu lat. Ale tak mniej więcej zaczęła się moja przygoda z pokazami lotniczymi i nadal trwa.
Czy pamięta Pan swój pierwszy lot?
- Oczywiście, że pamiętam. Myślę, że każdy lotnik pamięta swój pierwszy samodzielny lot. To był lot szybowcem nad Warszawą. To była godzina bodajże 6:05 rano, krąg nad lotniskiem na szybowcu Bocian. Start za wyciągarką trwał jakieś 4 minuty. To było niesamowite uczucie, bo nie miałem już za plecami instruktora i swoje życie dosłownie miałem we własnych rękach. To uczucie będę pamiętał do końca życia.
Czy miał Pan niebezpieczne momenty podczas pilotowania samolotu?
- Jeżeli przestrzega się wszystkich zasad bezpieczeństwa i wszelkich procedur w lotnictwie, to lotnictwo jest bardzo bezpieczną dyscypliną sportu. Patrząc z perspektywy czasu, nie miałem jakiś bardzo niebezpiecznych momentów. Mówiąc z lekkim przymrużeniem oka: jak widzisz, że nie ma pięknego błękitnego nieba, to po prostu nie lecisz. Oczywiście poziom pilota podnosi się wraz doświadczeniem i wyszkoleniem. Nie ukrywam, że były sytuacje, że gdzieś lataliśmy nad górami, nad chmurami, w chmurach i rzeczywiście wysiadaliśmy spoceni z samolotu. Natomiast po takim locie, kiedy coś się dzieje, pilot wyciąga wnioski, bo jest to najlepsza opcja, żeby nie powtarzać błędów. Ja nie miałem jakiś trudnych sytuacji, raz mi się nie schowało podwozie, ale to i tak lepiej, niż gdyby miało się to podwozie nie wypuścić. Każdy lot jest odpowiednio przygotowany, przed każdym lotem mamy briefing przedlotowy, wiemy, co się wydarzy i w jakim momencie. To, co widzowie widzą na pokazach, to jest już ta wisienka na torcie, gdzieś tam okupiona tygodniami i miesiącami przygotowań, latami treningów. Tam nie ma przypadków.
Dalszy ciąg rozmowy w naszym podcaście. Dowiedz się więcej o pokazach lotniczych w Mielcu, działalności Fundacji Biało-Czerwone Skrzydła, ewolucjach z filmu "Top Gun" na mieleckim niebie.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.