Według relacji wielu świadków na łąkach w Mazurach (gmina Raniżów) rozegrały się wydarzenia nadzwyczajne w skali kraju, które już wtedy nazwano "objawieniami Matki Bożej" lub "małą Fatimą" ówczesnej Rzeszowszczyzny.
Działo się to tuż po wojnie, kiedy system stalinowski wchodził w swoje apogeum. Proboszcz mazurski, kościelny i inni byli maltretowani w więzieniach. Zamordowano przewodniczącego komitetu budowy kościoła.
O objawieniach na mazurskich polach opowiadał Benedykt Popek, który zajmuje się badaniem aspektu historycznego tego miejsca i tamtych zdarzeń.
- W dniach od 7 do 16 czerwca 1949 roku, czternastoletnia pastuszka Marusia Boguń odbywała tam spotkania z Matką Bożą. Jak wyznawała gromadzącym się ludziom, przychodziła ona do niej boso, ubrana na biało, z różańcem w ręku, by prosić o nawrócenie się grzeszników, o zgodę w rodzinach i między sąsiadami, o pokutę, modlitwę, w tym zwłaszcza o codzienne odmawianie różańca. Ostrzegała przed karą Bożą
- tłumaczył Benedykt Popek, regionalista i pasjonat historii.
- Po każdym takim spotkaniu Marysia odpowiadała również na liczne pytania dotyczące najczęściej zaginionych podczas wojny czy zmarłych bez pojednania z Bogiem. Jej szczegółowe odpowiedzi i wiedza na temat osób, których nigdy wcześniej nie widziała, i spraw, których nie znała, zaskakiwała pytających. Posiadała dar jasnowidzenia. Przepowiadała też przyszłość Kościoła w Polsce i ważniejsze zmiany, jakie nastąpiły - dodał mieszkaniec Mazurów.
Cud słońca
Pojawieniu się Maryi, według świadków objawień, z którymi rozmawiał Benedykt Popek, miał towarzyszyć cud słońca. - Publiczne spotkania Marysi z Matką Bożą zostały uwieńczone cudem słońca, w dniach 15 i 16 czerwca. Według relacji świadków, tysiące ludzi oglądały tam wtedy zmianę koloru, następnie opadanie i wznoszenie się słońca, po czym promieniejące od niego piękne, tęczowe kolory. Kolory te widoczne były nie tylko na niebie, ale i na polach, łąkach, lasach, wszędzie. Patrzono na nie z wielkim zachwytem i wzruszeniem. Nigdy czegoś podobnie pięknego nie widziano. Ze łzami w oczach niektórzy je wspominają i szczegółowo opisują. Jednak nie wszyscy tam obecni widzieli wspomniany cud słońca - tłumaczył regionalista z Mazurów.Wydarzenia, które do małej wsi sprowadzały pielgrzymki, nie spodobały się władzy, która za wszelką ceną chciała zatrzeć pamięć o tym miejscu. - W późniejszych dniach do akcji zwalczania objawień przystąpił kolbuszowski UB, MO i ORMO. Rozpoczęły się przesłuchania, aresztowania, a od lipca brutalna pacyfikacja miejsca objawień. Modlący się tam ludzie byli "pałowani" i rozpędzani. Nie chcieli ustąpić, więc lała się krew. Strzelano ostrzegawczo ponad głowami. Ostatecznie władza ludowa uzbrojona w pały "zomowskie" i broń palną odniosła zwycięstwo nad wyposażonymi w różańce i modlitewniki pielgrzymami - wspominał Benedykt Popek.
Szpiedzy Watykanu
Ówczesna władza, by zakwestionować wyjątkowe wydarzenia, rozgłaszała, że wszystko działo się m.in. dzięki magii. - Stalinowi i jego władzy, dążącym do zamknięcia księży w kościołów, nie podobały się takie wydarzenia jak te w Mazurach. Stąd tak brutalne zwalczanie. Żeby usprawiedliwić krwawe interwencje UB i MO, podjęli ofensywę propagandę. Głosili ludziom na wszelkie możliwe sposoby, że objawienia mazurskie to robota polityczna... szpiegów z Watykanu, posługujących się białą magią i hipnozą. Że to wymysł starych bab, dewotek, że to folklor religijny. Dziś by pewnie dołożyli jeszcze działanie UFO. Wieloletnia zmasowana dezinformacja z czasem zaczęła przynosić efekt. Niezorientowani mieszkańcy okolicy zaczęli powątpiewać. Do poprawności politycznej urzędników z Kolbuszowej należało obśmianie objawień, Marysi, Jana Bogunia (stryja Marysi, u którego dziewczyna była na służbie, przyp. red.) oraz wykpienie świadków cudu słońca. Jednocześnie wprowadzono zakaz rozmawiania na temat objawień, zakaz pisania, a nawet badania tego zagadnienia. Do 1981 roku był to w Mazurach i w okolicy temat tabu - mówił Benedykt Popek.
Liczne uzdrowienia
Jak podkreślał nasz rozmówca, pamięć o objawieniach w Mazurach trwa do dziś. Ludzie gorliwie modlą się o łaski i zdarza się, że ich doświadczają.
- Prowadząc badania historyczne nad objawieniami w Mazurach, od 1982 roku często spotkałem osoby uzdrowione ziemią lub wodą z cudownej studzienki, połączonych z modlitwą w tym miejscu. Uzdrowień jest coraz więcej. Ale nie wszyscy doznają tej łaski, którzy by tego chcieli. Nie mam pojęcia, od czego to zależy. Niektórzy z uzdrowionych faktycznie posiadają potwierdzenia w postaci dokumentacji medycznej.
- dodał regionalista Benedykt Popek.
Pielgrzymi do źródełka
Do źródełka na mazurskich polach codziennie pielgrzymują wierni. Zdarza się, że w ciągu niedzieli w cudownym miejscu przez cały dzień modli się ponad sto osób. Przychodzą z prośbami, a także z podziękowaniami za okazane łaski i cudowne uzdrowienia.Przez maj odbywają się także w tym miejscu majówki.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.