– Do końca życia zapamiętam reakcję członków chóru, kiedy zaproponowałem, że ich poprowadzę. Nie wierzyli, że sobie poradzę. Zresztą później pomyślałem sobie: co ty zrobiłeś? Jednak już po pierwszym występie wiedziałem, że jestem na odpowiednim miejscu
– mówi z uśmiechem Maksymilian Pyra.
Jego przygoda z muzyką chóralną trwa już od kilku lat i jak sam przyznaje, dziś nie wyobraża sobie bez niej życia. A wszystko zaczęło się od Piotra Rubika i pewnych warsztatów.
Więcej w Korso nr 7/17.02.2016