- Miłość do kwiatów wyniosłam z domu, bo moja mama bardzo lubiła kwiaty. Miałyśmy ogród też z innego powodu. Moja mama nosiła obraz w kościele i przez całe lato musiał on być udekorowany świeżymi okazami - mówi pani Kazimiera. - Dlatego ten ogród w domu rodzinnym był taki aktywny, a ja pokochałam kwiaty i kocham je nadal - dodaje.
Po ukończeniu liceum pani Kazimiera wyszła za mąż. W 1960 roku razem z mężem rozpoczęli budowę domu przy ul. Narutowicza. Później kobieta zaczęła tworzyć swój autorski ogród, który istnieje i rozrasta się do dzisiaj.
Jak mówi jego właścicielka, prowadzenie ogrodu jest zajęciem pracochłonnym, na którego efekty trzeba czekać nawet kilkanaście, kilkadziesiąt lat. Daje natomiast niesamowitą satysfakcję. - Na ogród nie pracuje się ani rok, ani dwa. Na efekt, który jest dziś widoczny, złożyło się bardzo dużo czynników - wyjaśnia i dodaje, że sukces zawdzięcza wieloletniemu doświadczeniu oraz odpowiedniej pielęgnacji roślin. - Kwiaty podlewane są wieczorem codziennie, w miarę potrzeb je przesadzam, przycinam, stosuję też odpowiednie środki, które chronią rośliny na przykład przed mszycami - wyjaśnia pani Kazimiera. Dzięki temu ogród jest zawsze zadbany i przyciąga uwagę nie tylko znajomych, ale i przechodniów. - U mnie w ogrodzie jest tak, że co kawałek musi coś kwitnąć. Tak, żeby zawsze było kolorowo - przyznaje jego właścicielka.
Więcej w aktualnym Korso [nr 23/2018]