- Kamień spadł mi z serca – przyznawał kilka minut po ostatnim gwizdku grający trener Widełki, Stanisław Pruś. Odetchnęli również działacze. – Znajomi dopytywali mnie ostatnio, czemu tak cieniujemy. Z Chemikiem chłopaki zagrali jednak świetny mecz – cieszył się Zbigniew Niezgoda, prezes Wilgi.
Mocne skrzydła
Wilga nie mogła tego meczu przegrać. Równolegle w Czerminie o punkty walczyli Czarni Trześń, którzy ostatecznie zremisowali z miejscową Victorią. Gdyby Wilga przegrała, wtedy Czarni wyprzedziliby Widełkę dzięki lepszemu bilansowi bezpośrednich meczów. Widełka jednak nie zamierzała nasłuchiwać wieści z Czermina i sama załatwiła sprawę. Miejscowi otworzyli wynik po trafieniu Stanisława Prusia. Grający trener Wilgi skorzystał z podania ustawionego tym razem na skrzydle Łukasza Cetnarskiego. – Obaj skrzydłowi zagrali świetne zawody, zarówno "Cetnar", jak i ustawiony na lewej stronie Dawid Płoch. Było z czego strzelać – cieszył się Pruś. Chemik szybko wyrównał z rzutu karnego podyktowanego za zagranie ręką Oskara Fryca. Wychowanek Stali Mielec za chwilę przypomniał się kibicom Widełki i pokazał, że nieprzypadkowo przez kilka lat grał na poziomie 2. ligi (w barwach Resovii). Po efektownej kiwce przymierzył z około 20 metrów nie do obrony. Trzeci gol padł po precyzyjnym strzale z rzutu wolnego Tomasza Chmielowca. Gdy wydawało się, że takim wynikiem zakończy się pierwsza połowa, skrzydłem pociągnął "Cetnar" i wyłożył piłkę do Stanisława Pastuły. Trafienie "do szatni" autorstwa szwagra trenera Wilgi odebrało gościom ochotę do walki. Po przerwie dwoma asystami popisał się Tomasza Warzocha. To było zdecydowanie jeden z najlepszych meczów Wilgi w klasie okręgowej, a na pewno najlepszy w tej rundzie.
Więcej w 25 numerze Tygodnika Korso Kolbuszowskie
