Jakie to uczucie zostać Wolontariuszem Powiatu Kolbuszowskiego? W walce o ten tytuł pokonała pani aż trzech znakomitych konkurentów.
- Na pewno czułam zaskoczenie i takie pozytywne emocje, że ktoś dostrzegł to, co robię. Prawda jest jednak taka, że zostało wyróżnione moje nazwisko, moja osoba, ale ja jestem tylko jednym z trybów. Osiągnęłam to dzięki wspólnej pracy z moimi koleżankami. Jest więc to tytuł wspólny, mój i całej mojej ekipy, która ze mną działa. Nie tylko z Klubu Nordic Walking, ale też ze „Szlachetnej Paczki”. To tytuł także tych młodych ludzi, którzy teraz włączyli się w Akademię Przyszłości. Po otrzymaniu tego wyróżnienia spotkałam się z moimi koleżankami i powiedziałam im: „To jest wasz tytuł, bo bez was, nie byłoby mnie”. Usłyszałam wtedy, że ich nie byłoby beze mnie, bo ktoś musi to wszystko nakręcić. I to było piękne.
Czy ten tytuł traktuje pani jako uwieńczenie swojej działalności, czy może jest to mobilizator do dalszego niesienia pomocy?
- Na pewno jest to mobilizator. Nawet, gdy szłam tutaj, to rozmawiałam z urzędem marszałkowskim, ponieważ przygotowujemy się do złożenia kolejnego projektu. Powiem szczerze, że trudno jest przestać działać. To nie jest tak, że dostałam ten tytuł, to już się pożegnam i więcej już nie będę pracować. To nie o to chodzi. Dla mnie nie są ważne tytuły. Dla mnie ważne jest to, że coś się dzieje, że można coś zrobić, że komuś można pomóc. Istotne jest też to, że są osoby, które chcą ze mną współpracować, chcą „ciągnąć ten wózek pomocy i działania”.
Więcej w 2 numerze Tygodnika Korso Kolbuszowskie