Wygrała pani kilkadziesiąt tysięcy złotych. Jak wspomina pani ten moment, w którym się o tym dowiedziała?
- Gdy sprawdziłam na czytniku w kolekturze swój kupon, wyświetliła się informacja, że muszę się skontaktować z oddziałem. Nie wiedziałam, co to znaczy i poprosiłam panią, która tam pracuje, aby sprawdziła mi ten kupon jeszcze raz. Wtedy od niej dowiedziałam się, że trafiła mi się wyższa kwota i aby dowiedzieć się, ile dokładnie wygrałam, muszę pojechać do oddziału Lotto do Rzeszowa.
Byłam ogromnie zaskoczona, jednak też nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak duża jest ta wygrana. W domu sprawdziłam na spokojnie wyniki i wszystko wskazywało na to, że jest to 70 tys. zł.
W rzeszowskim oddziale Lotto moje przypuszczenia się potwierdziły. To wszystko wydawało mi się takie nierealne.
Jak wygląda odebranie wygranej od strony formalnej. Ile trwają wszelkie załatwienia?
- Odebranie wygranej w zasadzie jest bardzo proste w realizacji. Pojechałam do oddziału Lotto w Rzeszowie, tam osoba, która tam pracuje, sprawdziła to, ile dokładnie wygrałam. Następnie wypełniałam wszystkie potrzebne formularze. Zaskoczył mnie jeden. Trzeba było podpisać oświadczenie, że nie jest się osobą przynależną do żadnej partii.
Kwota wygranej została przelana na moje konto już następnego dnia, więc wszystko odbyło się bardzo szybko.
Wygrała pani 70 tys. zł, ale taka kwota ostatecznie nie trafiła na pani konto?
- Od takiej wygranej trzeba odprowadzić podatek w wysokości 10 proc., Totalizator Sportowy sam potrąca go z wygranej i na konto wpływa od razu kwota pomniejszona o ten właśnie podatek. W tym przypadku wygrana wyniosła więc 63 tys. zł.
W głowie od razu powstał plan wydatków?
- Moim pierwszym pomysłem na wykorzystanie wygranej była spłata kredytu. Uwolnienie od comiesięcznej raty było dla mnie już ogromną radością. Nie miałam konkretnych planów, co zrobię z resztą sumy.
Spełniłam część swoich małych marzeń, jednak nie było to nic konkretnego. Nie jestem osobą rozrzutną, więc wolę mieć pieniądze na koncie zachowane na tzw. czarną godzinę.
Od dawna gra pani w Lotto? Czy może to była pierwsza, ale szczęśliwa próba?
- Muszę przyznać, że przed wygraną dość często puszczałam kupony. Miałam jakieś dziwne przeczucie, że szczęście się do mnie uśmiechnie. I tak się właśnie stało.
Nigdy nie puszczałam wytypowanych przez siebie liczb. W przypadku tej wygranej również zagrałam na chybił trafił.
Rodzina, znajomi, sąsiedzi. Chętnie dzieliła się pani informacją o wygranej?
- Chętnie podzieliłam się tą informacją z bliskimi. Również znajomym powiedziałam o tym. Myślę, że gdyby była to znacznie większa kwota, nie informowałabym o tym tak chętnie.
Jak reagowali ludzie? Pojawiała się zazdrość?
- Nie odczułam tego, żeby ktoś mi zazdrościł wygranej. Myślę, że większość zareagowała sporym zaskoczeniem, że jednak udaje się czasem wygrać w takich grach.
Rozumiem, że to nie koniec "walki" o miliony?
- Oczywiście, że tak. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Nadal puszczam od czasu do czasu kupony, choć myślę, że takie szczęście przytrafia się tylko raz.
___
Największa jak do tej pory kwotę, w kolekturze w powiecie kolbuszowskim, udało się zgarnąć osobie, która trafiła "szóstkę" 26 stycznia 2017 roku. W kolekturze przy ul. 11 Listopada w Kolbuszowej (sklep Sezam) ktoś kupił kilka losów na chybił trafił. Niedługo później kolekturze zjawił się mężczyzna, który wygrał 10 mln 827 tys. 891 zł i 60 groszy.
W punktach Lotto można odebrać wszystkie wygrane poniżej 2280 zł. Po wyższe kwoty trzeba pojechać do jednego z 17 oddziałów Totalizatora Sportowego w kraju. - Od każdej wygranej powyżej 2280 zł pobierany jest 10 proc. podatek. Jest on pobierany w momencie wypłaty wygranej i odprowadzany przez Totalizator Sportowy do urzędu skarbowego - czytamy na stronie lotto.pl.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.