- Zostanie odśpiewany Hymn Narodowy, a uroczysta delegacja "wzorowych uczniów" wniesie sztandar. Padnie wiele patetycznych i wyniosłych słów pod niebieskim tłem z adamaszku, na którym obok Godła pojawi się krzywy napis "Witaj szkoło"
- pisał dzień przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego autor popularnego, obserwowanego przez ponad 117 tys. osób, profilu „Ratownictwo Medyczne będzie rozmowa proszę czekać”.
Tak też było. 1 września w halach sportowych zabrzmiał hymn, sztandary wróciły na swoje miejsca, a na uroczystym apelu znów padły podniosłe słowa. Lekarz medycyny ratunkowej z 26-letnim stażem prosi, by pod szkolną oprawą dostrzec realny, trudny temat: dobrostan psychiczny uczniów.
„Dla wielu dzieci jest to początek piekła” - czytamy w jego poście. Słowa mocne, ale wypowiedziane przez kogoś, kto – jak sam zaznacza – wielokrotnie pytał pacjentów po próbach samobójczych, co ich do tego skłoniło. „W 85% odpowiedzi przewija się motyw szkoły” - relacjonuje.
Wyścig szczurów, który gubi człowieka
Autor punktuje presję na wyniki: „Obecna strategia wielu szkół to 'wyścig szczurów'. Szkoła MUSI być na podium, MUSI mieć laureatów, MUSI mieć olimpijczyków”. Pada też przykład z klas maturalnych: warunek „albo nie złożysz deklaracji maturalnej i zdasz, albo złożysz i nie zdasz”.To nie zarzut wobec każdego nauczyciela czy dyrektora, lecz diagnoza mechanizmu, w którym tabela sukcesów zaczyna przyćmiewać dobrostan.
- Może wreszcie powstałby "Powiatowy ranking szkół, których uczniowie popełnili najwięcej prób samobójczych". Może byłby to kubeł zimnej wody dla wielu wykształconych pedagogów i dyrektorów, a może nic by nie zmienił
- prowokuje do myślenia lekarz.
Gdy sygnał jest uciszany
Z opisu lekarza wyłania się drugi, powtarzalny wzorzec: zbagatelizowanie przemocy rówieśniczej i cierpienia.
- Zwykłe osoby, które nabierają doświadczenia w swoim młodym życiu, stają się ofiarami systemu. Oprawcy są bezkarni; ofiary są karane lub uciszane
- zauważa medyk.
Jak dodaje, próby zgłaszania problemu często powodują jego eskalację i bywają przykryte krótkim „Nie skarż”, a „rozwiązywanie problemów” bywa sprowadzone do formułki: „Słuchajcie, jest sprawa... Załatwcie to między sobą”.
W tle - dobre intencje, którym nie dorównuje praktyka. O szkolnym wsparciu specjalistycznym lekarz pisze ostro, ale celnie:
- Ich zaangażowanie często można porównać do wartości alertu RCB: jest, nikt się nim nie przejmuje i w rzeczywistości niewiele wnosi do życia.
Pada obrazek z „Patrykiem”, którego wezwanie do pedagoga w środku lekcji kończy się kolejną nieobecnością i kolejną etykietą.
- Patryk wraca do domu i słyszy: "Po cholerę szedłeś do psychologa? Myślisz, że ja z pracy mogę się tak zwalniać, kiedy im pasuje? Jeszcze opiekę przyślą i dopiero będzie jazda". Patryk z problemem zostaje sam. Nie ma wsparcia od szkoły oraz rodziców
- opisuje hipotetyczną sytuację "chłopca" i dodaje:
- Załóżmy jednak pozytywny scenariusz: rodzice są za swoim dzieckiem, słuchają go i wspierają. Skutek? Rodzina jest określana mianem roszczeniowej.
Spirala się nakręca, aż po tragiczne, zbyt dobrze znane posty po śmierci: „Patryk zostanie w naszej pamięci jako wspaniały kolega”.
- Pod postem będzie 5769 reakcji "przykro mi" – wśród nich będą również reakcje niewidomych nauczycieli, głuchych pedagogów i bezlitosnych oprawców
- dodaje lekarz.
Dom, w którym brakuje rozmowy
Trzeci wątek to rola rodziny. Nie po to, by przerzucać odpowiedzialność, ale by ją dopowiedzieć. W badaniach psychiatrycznych – pisze autor – „często... dochodzi do pewnych aberracji” w obszarze relacji.
- Skutkiem jest brak umiejętności wyrażania swoich uczuć, niska samoocena, brak sensu i perspektyw w życiu, nostalgia. Rodzice często nie rozmawiają ze swoimi dziećmi
- dodaje medyk z 26-letnim stażem.
Pada przygnębiający przykład nastolatki, która „ostatni raz została przytulona przez rodziców po pierwszej komunii świętej”. Lekarz zachęca rodziców do rachunku sumienia także w tematach tabu: dojrzewania, seksualności, wartości i granic.
Krytykuje realizowanie niespełnionych ambicji w dzieciach – „Wojtuś będzie adwokatem, Ania będzie weterynarzem, Stasiu zostanie stomatologiem”. W końcu rytm dnia zamienia młodość w grafik. Lekarz przytacza dosadny przykład:
- Często młody człowiek dozna więcej luzu w wojsku niż w domu. W domu: od 8 do 15 lekcje, od 16 do 18 zajęcia angielskiego, od 18:30 do 20:30 trening. Noc – i od początku. Sobota: od 9 do 12 trening, potem sprzątanie, wieczór i niedziela. W niedzielę – nauka na nadchodzące sprawdziany.
Jak zauważa, rodzice bardzo często porównują swoje dzieci do innych, przez co nasza pociecha może wpaść w kompleksy.
- Dziecko nie ma zębów, nie umie chodzić, a już rodzice wybrali mu zawód! Często też można spotkać tendencję porównywania: "Zobacz na Facebooku na Sylwię, jakie sukcesy osiąga – a Ty? Gnijesz w tym pokoju, nic nie osiągniesz"
- przytacza autor wpisu i dodaje:
- Potem rodzice płaczą na oddziale ratunkowym lub w gabinecie psychiatry dzieci i młodzieży: Gdzie zrobiliśmy błąd?
To nie znaczy, że aktywność jest zła. Chodzi o uważność: czy jest w tym planie miejsce na kontakt, sen, odpoczynek, na „jak się czujesz?”. W przeciwnym razie pozostaje porównywanie się do „syna koleżanki twojej mamy” i przewlekła presja, która ściska gardło skuteczniej niż niejedna klasówka.
System, który nie nadąża
Nawet gdy rodzice i szkoła reagują, ścianą bywa dostęp do specjalistów. „Po uzyskaniu (deficytowej) specjalizacji z psychiatrii dzieci i młodzieży... w ciągu miesiąca będziesz miał wizyty rozpisane na najbliższe trzy lata.”Z perspektywy pacjenta oznacza to często pół roku czekania nawet prywatnie. To nie opinia odosobniona, a codzienność zgłaszana przez rodziny i lekarzy.
Najmocniej wybrzmiewa jednak bezradność wobec braku realnej strategii zmian.
- I wiecie co w tym wszystkim jest najbardziej dramatyczne? Brak wizji zmiany. Nawet nie ma nadziei. Największym dramatem edukacji jest fakt, że zaakceptowaliśmy w naszym życiu destruktywny system i wielu wychodzi z założenia: "Musimy się nauczyć w nim żyć". Apele lekarzy psychiatrów odbijają się niczym echo w pustym pokoju, bądź oceanie łez dzieci
- zaznacza autor wpisu i podsumowuje, odsłaniając gorzką prawdę:
- Napisałem ten post o tematach powszechnie "zakazanych" i "przemilczanych", bo jest we mnie wewnętrzna złość, że znowu będę musiał stwierdzać zgony dzieci i nastolatków. Zgony, które nie są wynikiem nowotworu lub wypadku, ale systemu i braku więzi rodzinnych.
Uwaga: to nie jest akt oskarżenia wobec wszystkich
Ważna klamra, którą podkreśla lekarz: „nie 'wrzucam do jednego worka' wszystkich szkół, nauczycieli, wychowawców, pedagogów, psychologów - bo jak w każdym zawodzie - są ludzie, którzy tę misję wykonują z najwyższym profesjonalizmem i oddaniem i należy się im szacunek.”Krytyka systemu nie unieważnia tysięcy cichych, dobrych praktyk - ale też nie może ich przykrywać, gdy obok ktoś milknie z bezradności.
Co możemy zrobić dziś, 1 września
- Usłyszeć, zanim ocenimy. Zamiast „nie skarż” - „opowiedz, co się dzieje”.
- Zauważyć przeciążenie. Grafik nie jest odwagą, odwaga to też rezygnacja z nadmiaru.
- Zbudować most szkoła-dom. Ustalić zasady kontaktu, kiedy i jak dziecko może zgłosić problem, by nie tracić lekcji i twarzy.
- Znać ścieżkę pomocy. Wychowawca, pedagog, psycholog - i plan B poza szkołą, gdy pierwsza ścieżka nie działa.
- Rozmawiać regularnie. O emocjach, ciele, relacjach, mediach społecznościowych, porażkach. Krótko, zwyczajnie, ale codziennie.
„Nie szkoda róż, gdy płonie las” - kończy lekarz. Ten tekst nie ma straszyć. Ma dodać odwagi do małych, konkretnych kroków. Zamiast rankingów – relacje. Zamiast ciszy – rozmowa. Zamiast wstydu – prośba o pomoc.
Gdzie szukać wsparcia - jak pisze autor profilu
Jeśli jesteś młodym człowiekiem i znajdujesz się w kryzysie samobójczym, nie rezygnuj z życia. Te numery są bezpłatne i całodobowe:
- 999 - Pogotowie Ratunkowe
- 800 702 222 - Centrum Wsparcia dla osób w kryzysie samobójczym
- 800 121 212 - Telefon Zaufania dla dzieci i młodzieży
- 116 111 - Telefon Zaufania dla dzieci i młodzieży
Jeśli jesteś rodzicem, nauczycielem, kolegą z ławki - zadzwoń również, gdy martwisz się o kogoś bliskiego. Lepiej zapytać raz za dużo niż raz za mało.
Komentarze (0)