W ostatnich tygodniach ruszyła lawina zgłoszeń o błąkających się po okolicy psach. Gdyby nie szybka reakcja mieszkańców i strażników miejskich, życia wielu z nich nie dałoby się uratować.
Skazany na śmierć
Pod koniec stycznia straż leśna poinformowała kolbuszowskich strażników miejskich o psie wałęsającym się przy ścieżce edukacyjnej "Białkówka" w Nowej Wsi. – Gdy przybyliśmy na miejsce, pies był przerażony, przemarznięty, w ogromnym stresie. Natychmiast okazało się, że jest niemal ślepy. W panice próbował uciekać, łapać zębami wszystko, co się do niego zbliżało, szczekał, próbując odstraszyć "zagrożenie". Gdy już się znalazł w naszych rękach, natychmiast zrezygnował z walki – mówi Grzegorz Dzimiera, komendant Straży Miejskiej w Kolbuszowej. Zwierzę opatrzył weterynarz, który udzielił mu pierwszej pomocy. Pies dostał kroplówkę, leki wzmacniające, został ogrzany. – Murano, bo takie imię otrzymał, przez pierwsze dni w przytulisku był bardzo nieufny, przerażony i ostrożny. Wyraźnie bał się człowieka, a każdy, nawet niezbyt gwałtowny ruch ręki, powodował u niego panikę i gwałtowną reakcję – zdradza komendant, a zarazem opiekun przytuliska. Na szczęście dziś już piesek nabrał zaufania do ludzi, a nawet sam domaga się pieszczot i głaskania. – Bardzo lubi przebywać w towarzystwie ludzi. W stosunku do innych zwierząt, ze względu na swoją ułomność, zachowuje jednak dystans – podkreśla nasz rozmówca.
Zachowanie właściciela psa zasługuje nie tylko na potępienie, ale i karę. – Mocno zaawansowana zaćma na obu oczach spowodowała, że pies widzi nie dalej niż na odległość jednego metra. Okrutny właściciel postanowił pozbyć się kłopotu. Wywiózł zwierzę do lasu, skazując go tym samym na śmierć z głodu i zimna. Prosimy o wszelkie sygnały, które mogłyby pomóc w ustaleniu właściciela psa i pociągnięciu go do odpowiedzialności karnej – alarmuje Grzegorz Dzimiera.
Więcej w 7 numerze Tygodnika Korso Kolbuszowskie