Płoch to wychowanek Wilgi. W młodym wieku przeniósł się do szkoły sportowej w Rzeszowie, występował w grupach młodzieżowych Stali Rzeszów. Ma za sobą pół roku gry na poziomie czwartej ligi (jesień 2015) w brawach Kolbuszowianki. Ostatnie kilka lat występował w dębickiej "okręgówce", w Dzikowcu, miejscowej Wildze, a ostatnio w Majdanie. – Powrót Dawida to dla nas ogromne wzmocnienie – przyznaje prezes i trener Widełki, Łukasz Gniewek.
Wilga nieźle rozpoczęła nowy sezon. Po trzech kolejkach miała na koncie 7 punktów, ale potem przyszło kilka słabych występów. Praktycznie Wilga nie ma już szans na awans.
- W rundę jesienną weszliśmy z mocnym przytupem, ale, jak to bywa w tej klasie, każdy z każdym może wygrać. To pokazały późniejsze mecze – ocenia Gniewek, która ma prawo czuć niedosyt. 16 punktów w 11 meczach to nie jest powód do dumy dla zespołu z Widełki. – Na pewno bolą stracone punkty z Dobryninem, gdzie wynik powinien być inny. Patrząc na całą rundę, myślę, że pokazaliśmy całkiem niezłą grę – opisuje trener Wilgi.
- Jestem zadowolony z zespołu, nie ma tu mowy o żadnym rozczarowaniu. Każdy chciałby wejść klasę wyżej. My się cały czas uczymy, zobaczymy, co pokaże kolejna runda, powalczymy o najwyższe miejsce – zapowiada prezes Wilgi.
Widełka, podobnie jak inne kluby z gminy Kolbuszowa, może mieć problemy finansowe w 2020 roku. Prawdopodobne obniżenie dotacji z samorządu z 25 do 5 tysięcy złotych stawia klub i drużynę w trudnej sytuacji.
– Budżet na poziomie 5 tysięcy złotych jest nie do przyjęcia. W tej lidze za rundę za samych sędziów u siebie trzeba zapłacić 2000 złotych. Mamy też inne koszty związane z utrzymaniem stadionu, opłatami w związku. Mam nadzieję, że żaden zawodnik nie zechce kupić nowych butów, bo budżet nie wytrzyma – zaznacza Gniewek. Wilga może jednak liczyć na wsparcie lokalnych przedsiębiorców od lat zaangażowanych w działanie klubu. – Sezon dogramy dzięki pomocy Zenona Samojednego i Witolda Wegrzyna. Co dalej będzie, to nie wiem, na razie kroi się czarny scenariusz, ale wierzę, że nasze boisko nie będzie stało puste – ocenia Gniewek.
Wilga przygotowania do nowej rundy rozpocznie końcem stycznia. Oprócz powrotu Płocha w kadrze najpewniej nie dojdzie do innych zmian. Po kontuzji raczej nie wróci jeszcze Marcin Przybyło, który w jednym z jesiennych meczów podkręcił więzadła krzyżowe w kolanie. - Jeszcze pół roku odpoczywam - mówi obrońca i wiceprezes Wilgi.
Gniewek jesienią nie mógł liczyć na stabilny skład. W boju z liderem z Siedlanki (przegrana 1:2) miał do gry tylko 11 zawodników.
– Raz się ma 20 ludzi, raz 11, więc trzeba rotować, ale i tak nie możemy narzekać. Nie mam sygnałów o tym, by ktoś odszedł, ale to jeszcze może się wyklarować do końca marca. Innych wzmocnień nie planujemy, choć oczywiście zapraszamy każdego chętnego do gry. Czekam również aż podrośnie miejscowa młodzież – podkreśla opiekun Wilgi.