Czy możliwym jest, aby nasze województwo lub cały kraj czekał scenariusz australijski? W 2019 roku w Australii z powodu suszy doszło do olbrzymich pożarów terenów zielonych. Już teraz na Podkarpaciu spłonęło co najmniej 50 hektarów lasu i terenów zielonych. Czy w tym roku może nas czekać jeszcze więcej pożarów?
- To całkiem inny typ pożarów. W Australii płonął głównie busz. Tamtejsza roślinność jest niezwykle łatwopalna. Oczywiście, u nas także w wyniku suszy dochodzi do pożarów, jednak myślę, że nie będą one miały takich rozmiarów, jak te w Australii. Rzecz jasna każdy z tych pożarów jest niezwykle trudny dla środowiska, jak i dla nas - użytkowników lasu. Natomiast miejmy nadzieję, że aż coś takiego nam nie grozi. Nie ta grupa pożarów, roślinności. Jednak pożarów lasu na Podkarpaciu w tym miesiącu odnotowaliśmy już 160, zatem spłonęło to nie tyle 50 hektarów, co ponad 230 hektarów. Z ogniem walczyło 3000 strażaków z naszego regionu, zarówno PSP, jak i OSP. Jeśli chodzi o trawy, to w tym miesiącu odnotowaliśmy 1500 ich pożarów na łącznej powierzchni około 720 hektarów. Do walki z ogniem zaangażowanych było prawie 14 tysięcy strażaków z naszego województwa.
A co z lasami iglastymi? Czy właśnie to nie ten typ drzew jest najbardziej narażony na pożary?
- Słyszałem wypowiedź leśnika w mediach, który stwierdził, że nie wyobrażał sobie, żeby aż młodnik iglasty płonął takim żywym ogniem. Z reguły pożary zatrzymywane były właśnie przez młodniki. Teraz jednak faktycznie jest tak sucho, że nawet one płoną. Zresztą, ogniem ogarnięty został Park Narodowy [Biebrzańskiego - przypis red.], który jest terenem podmokłym i teoretycznie trudno sobie było wyobrazić tam tak wielki pożar. W tej chwili jest jednak taka susza, że funduje ona nam nawet takie zdarzenia.
Niedawno policja ujęła podejrzanego, który prawdopodobnie zaprószył ogień w lesie na terenie powiatu mieleckiego, doprowadzając tym samym do pożaru. Czy faktycznie często przyczynami pożarów są celowe podpalenia?
CZYTAJ DALEJ >>