reklama

Miliony ludzi może pójść na bruk

Opublikowano:
Autor:

Miliony ludzi może pójść na bruk  - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WIADOMOŚCIPandemia koronawirusa i wywołany tym krach wielu branż zaczyna zbierać żniwo. W całym kraju ruszyły zwolnienia. Już w marcu redukcję przeprowadziło ponad 30 proc. firm.

W naszym regionie grupowe zwolnienie 240 osób ogłosił znany producent rowerów, firma Arkus z Dębicy, a 70 osób AG Motors. Rządowa "tarcza antykryzysowa" jest dziurawa, nie chroni skutecznie setek tysięcy firm i ich pracowników. Jak przewidują eksperci, jeśli się nic nie zmieni w krótkim czasie na bruku może się znaleźć ponad milion ludzi.

Branża handlu i usług

Od pierwszych dni koronawirusowej zawieruchy zamknięte zostały galerie handlowe, a co za tym idzie funkcjonujące w nich sklepy. Firma CCC, największy producent obuwia w Europie Środkowo-Wschodniej, utraciła 95 procent wpływów, a wartość jej akcji spadła o 70 procent. Inni utracili 100 procent wpływów.

Próbując się ratować, szukając rozpaczliwie  pieniędzy na zapłatę swoim pracownikom wynagrodzeń za marzec, które  należy przelać do 10 kwietnia, sieci handlowe  rozpoczęły ostre wyprzedaże i obniżki kolekcji wiosennej i letniej, sięgające 40, a nawet 70 procent. Takich obniżek o tej porze nigdy nie było. Oczywiście wyprzedaże są przez internet, bo galerie są zamknięte, ale chętnych nawet na tak atrakcyjne upusty cenowe nie ma.

Przy dużej determinacji pracodawców, pracownicy firm handlowych i usługowych, których jest ok. 150 tysięcy, marcowe wynagrodzenia może jednak otrzymają. Co będzie w kwietniu i później? Jak wynika z raportu firmy doradczej PwC, w scenariuszu zakładającym, że przestój związany z pandemią koronawirusa potrwa do Świąt Wielkanocnych, to luka gotówkowa branży modowej wyniesie 11 mld zł, jeśli do połowy maja, to 16 mld zł, jeśli do maja i powtórzy się jesienią 2020 i wiosną 2021, to 32 mld zł.

500 tys. ludzi może stracić pracę

Pojawienie się pandemii koronawirusa sprawiła, że niemal natychmiast odwołano wszystkie rezerwacje na marzec w polskich hotelach. Równie groźny dla branży hotelarskiej stał się fakt, że masowo zaczęto rezygnować z organizowanych w hotelach wyjazdów w ramach tzw. turystyki biznesowej (konferencje, szkolenia, eventy).

Decyzja rządu z 31 marca o zamknięciu wszystkich hoteli i miejsc noclegowych dobiła branżę całkowicie, a jakiekolwiek rezerwacje na kwiecień, maj czy pozostałe miesiące niejako z mocy prawa przestały być aktualne. Hotele stoją puste, nie przynoszą żadnych dochodów, ale to nie znaczy, że nie będą ponosić kosztów stałych, takich jak wynagrodzenia pracowników, rachunków za energię, wodę, gaz, podatków od nieruchomości, rat i odsetek od kredytów bankowych (obiekty hotelowe buduje się najczęściej z kredytów, a wiele z młodszych wciąż obciążone jest wielomilionowym zadłużeniem).

Właściciele tych  kilkunastu tysięcy firm utracili lub wkrótce utracą możliwość prowadzenia swoich przedsiębiorstw, a te miliony pracowników możliwości świadczenia pracy. Cała branża nie upadnie, ale jak się szacuje, połowa już tak, co oznacza, że kolejne 500 tysięcy ludzi pójdzie na bruk.

 

Stanęły fabryki 

Na Podkarpaciu jest kilka dużych zakładów produkujących części i akcesoria samochodowe, takie jak Pilkington Automotive Poland w Chmielowie i Sandomierzu zajmujący się produkcją szyb samochodowych, Federal Mogul w Gorzycach produkujący tłoki do silników spalinowych, Bury sp.z.o.o w Mielcu wytwarzający akcesoria elektryczne do motoryzacji, Kirchhoff Polska sp.z.o.o  w Mielcu produkujący metalowe i hybrydowe zespoły do nadwozi i podwozi samochodów. Również te zakłady zwalniają produkcję, a wkrótce mogą stanąć całkowicie.  23 marca Federal Mogul na dwa tygodnie wstrzymał produkcję, a pracownicy poszli na urlopy.  

Swoją produkcję mocno ograniczył również Kirchhoff.  – Pracujemy na mocno zwolnionych obrotach, na pół gwizdka. Produkować do magazynu nie ma sensu – powiedziała nam Janusz Soboń, prezes Kirchhoff Polska sp.z.o.o. w Mielcu. – Sytuacja jest dramatyczna, swoisty armagedon. Jeśli przestoje w produkcji samochodów i zamówieniach na części potrwają 4 tygodnie, to straty będą ogromne, ale przetrwamy. Jeśli dłużej, to będziemy mieć ogromne problemy, o których na razie nie chcę nawet myśleć. 

Bez grosza

Obok branży motoryzacyjnej Polska to europejski lider w przewozach transportowych. Mamy zarejestrowane 278 tys. samochodów ciężarowych i jest to nowoczesna flota. Zgodnie z danymi Głównego Inspektora Transportu Drogowego 77  proc. z tych pojazdów posiadało  najwyższe normy emisji spalin Euro 5 lub Euro 6. W polskim transporcie pracuje ok. 500 tys. ludzi. Obroty polskich przedsiębiorców, szacowane na 129 mld zł rocznie, spadły w ostatnich tygodniach o 30 procent, co przekłada się na straty rzędu 4 mld zł. Nikt nie ma jednak wątpliwości, że to dopiero początek spadków. 

Jeszcze gorzej wygląda w tej chwili sytuacja w szacowanym na 10 mld zł rocznie transporcie autokarowym.

W naszym regionie jednym z największych prywatnych przewoźników jest firma Marcel. Posiada ok.150 nowoczesnych busów i autokarów i zatrudnia 250 osób. Zajmuje się przede wszystkim połączeniami lokalnymi pomiędzy Rzeszowem a pozostałymi podkarpackimi miastami, w tym Mielcem. W normalnych czasach busy Marcela jeździły na trasie Rzeszów- Mielec-Rzeszów co pół godziny. Dziś są to pojedyncze kursy, a i tak prawie puste. Na wyjazdy turystyczne nie ma żadnych zamówień, wszystkie  autokary od kilku tygodni stoją bezczynnie na bazie.

Pierwsze zwolnienia grupowe

Rządowe obostrzenia związane m.in. z zachowaniem wymaganych odstępów podczas zabiegów wyłączyły z pracy niemal 90 proc. rynku urodowego, którego wartość oceniana jest na ok. 20 mld zł, a który tworzą fryzjerzy, kosmetyczki, stylistki, właściciele zakładów, dystrybutorzy produktów. Decyzja rządu z 31 marca o zamknięciu zakładów fryzjerskich i kosmetycznych dobiła resztę.

Tak samo decyzja rządu z 31 marca o odwołaniu wszystkich usług rehabilitacyjnych pozbawiła pracy większość fizjoterapeutów. Jak szacuje Krajowa Rada Fizjoterapeutów, 75 proc. grupy fizjoterapeutów, czyli 50 tys. osób, zostało zmuszonych do całkowitego zaprzestania aktywności zawodowej i pozostawionych bez żadnej pomocy.

Katastrofa, którą przyniósł koronawirus, zainfekowała niemal wszystkie branże i sektory gospodarki. Według aktualnych danych skutki koronawirusa odczuwa w Polsce 94 proc. firm, z tego 55 proc. bardzo mocno.

Dziurawa "tarcza antykryzysowa"

Oceniający przyjętą przez Sejm "tarczę antykryzysową" przedsiębiorcy są zgodni. Jest ona dziurawa i nie chroni wielu firm przed utratą płynności finansowej, która jest dla nich aktualnie sprawą najważniejszą.

Z punktu widzenia właściciela restauracji, kawiarni, hotelu, sklepu odzieżowego, zakładu fryzjerskiego czy kosmetycznego państwo zamknęło im działalność, czyli pozbawiło ich jakichkolwiek przychodów, a jednocześnie każe im płacić pensje pracownikom wraz z ZUS-em i podatkami, opłacać czynsze za wynajmowane pomieszczenia, rachunki za prąd (np. w restauracjach mimo zamknięcia działalności wciąż pracują lodówki i zamrażarki). To państwo pozbawiło te firmy możliwości zarobkowania i proponuje jedynie 40-procentową rekompensatę do wynagrodzenia. Z czysto biznesowego punktu widzenia utrzymanie takich firm jest fizycznie niemożliwe, a "tarcza" nie jest dla nich żadną ochroną.

 "Tarcza" nie dała też żadnych możliwości poprawienia swojej płynności przez wzięcie kredytu obrotowego. Przedsiębiorcy chodzą od jednego banku do drugiego i odbijają się jak od ściany. Nie mając 100-procentowej gwarancji państwa na udzielenie takiego kredytu, nikt nie chce nawet z nimi rozmawiać.

  Ponadto - jak się okazuje - nawet te dziurawe dobrodziejstwa "tarczy" nie są dostępne dla wszystkich. Jak zapisano, o wsparcie nie mogą się ubiegać firmy, które nie spłacają swoich należności od co najmniej trzech miesięcy, a jak podaje Krajowy Rejestr Długów, firm takich jest prawie 291 tysięcy. Ich zobowiązania na 2 kwietnia to 10,5 mld zł. Średnie zadłużenie to ponad 36 tys. zł, maksymalne 60,5 mln zł.

Zestawienie dłużników na 2 kwietnia nie pokazuje jeszcze następstw pandemii koronawirusa. Te będą widoczne w statystyce najwcześniej w maju, gdyż do rejestru dłużników można zgłosić zobowiązania, które są przeterminowane o co najmniej 60 dni.

W całej Polsce w marcu redukcję przeprowadziło 30 proc. firm.

Końcówka marca przyniosła lawinę wypowiedzeń. Jak wynika z badań Pracodawców RP, w miesiącu tym redukcję przeprowadziło 30 proc. firm, a w najbliższych trzech miesiącach ruch taki planuje 66 proc. z nich. Według prognoz ekspertów do końca roku bezrobocie może urosnąć z dotychczasowych 5,5 do 11 proc., a bez pracy może być 2 miliony ludzi,

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zarejestruj się w serwisie, aby korzystać z rozszerzonych możliwości portalu m.in. czytać ekskluzywne materiały PREMIUM dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników i prowadzić dyskusję na portalowym forum i aby Twoje komentarze były wyróżnione.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE