reklama

Kolbuszowa. Mieszkańcy budynku przy ulicy Targowej mają dość interwencji strażników miejskich

Opublikowano:
Autor:

Kolbuszowa. Mieszkańcy budynku przy ulicy Targowej mają dość interwencji strażników miejskich - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WIADOMOŚCI- Segregujemy odpady, więc po co mielibyśmy je spalać w piecu? - pytają zdenerwowani i nieco już zmęczeni powtarzającymi się kontrolami.

Przypomnijmy: początkiem października pisaliśmy o mieszkańcach bloków przy ulicy Piłsudskiego, którzy skarżyli się na uciążliwy i duszący dym. Ten, wedle ich relacji, wydobywać miał się z komina pobliskiego domu. Ich zdaniem, właściciele jednego z budynków przy ulicy Targowej palą wszystkim, ale na pewno nie drewnem.

Cztery, może więcej
W takiej sytuacji, mając podejrzenie, że ich niedaleki sąsiad spala w piecu odpady, mogli i powiadamiali o swoich przypuszczeniach strażników miejskich i policję. Zgłoszeń w ciągu ostatniego roku było kilka. - Pod wspomnianym adresem interweniowaliśmy 19 maja 2016 roku o godzinie 20.05, 31 maja 2016 roku o godzinie 18 i wtedy też o tym czasie była tam policja, 23 czerwca 2016 roku o godzinie 20.40 i 4 października tego roku o godzinie 19 - wyliczył Grzegorz Dzimiera, komendant Straży Miejskiej w Kolbuszowej. - To są te interwencje, które udało nam się odnaleźć w swoich zapiskach. W mojej ocenie było ich jeszcze więcej. Nie wszystkie zostały udokumentowane. Zdarza się bowiem tak, że czasem strażnicy natychmiast są oddelegowani do innego zadania i nie mają czasu, aby zanotować każde zgłoszenie - dodał nasz rozmówca.

Przeważnie nie wracają
Grzegorz Dzimiera podkreślił, że wszystkie kontrole w budynku przy ulicy Targowej odbywały się po telefonicznym zgłoszeniu. - Ani razu nie jechaliśmy tam na własne widzimisię, tylko konkretnie, po określonych zgłoszeniach - zaznaczył komendant. Przyznał też, że dopiero gdy podsumował wszystkie zgłoszenia, jego samego zaskoczyły daty interwencji. - Od połowy maja do końca czerwca mieliśmy trzy zgłoszenia. Nie chcę przekonywać, że w maju 2016 roku już się nie paliło w piecach, bo tego wykluczyć nie można. Jest to jednak mało prawdopodobne. Tym bardziej absurdalne wydaje się zgłoszenie z 23 czerwca. W tym czasie przecież już się nie pali w piecach - powiedział komendant.

Nasz rozmówca przyznał także, że tak częste i powtarzające się interwencje pod jednym adresem zdarzają się bardzo rzadko. - Sporadycznie się zdarza, żebyśmy musieli jechać w to samo miejsce po raz drugi. To są naprawdę rzadkie sytuacje. Trudno powiedzieć, dlaczego w tym przypadku te zgłoszenia się powtarzają - dodał szef staży miejskiej.

Tylko węgiel i drewno
Komendant straży miejskiej zapewniał także, że żadna z kontroli przeprowadzonych w budynku przy ulicy Targowej nie wykazała jakiś nieprawidłowości. -  Ani razu nie znaleźliśmy najmniejszego śladu, który mógłby wskazywać na to, że w tym budynku, w tych pomieszczeniach, są spalane rzeczy niedozwolone. Zawsze w grę wchodził tylko węgiel i drewno - podkreślał nasz rozmówca. Przyznał też, że nigdy nie mieli też problemów ze sprawdzeniem kotłowni we wskazanym budynku. - Jak widać, to były kontrole o różnych godzinach. Właściciel zawsze nas wpuszczał. Nie mieliśmy takich sytuacji, że trzeba było godzinami czekać czy coś takiego - zapewnił Grzegorz Dzimiera. - Sprawdziliśmy też i właściciel budynku przy ulicy Targowej ma podpisaną umowę na odbiór śmieci segregowanych i w taki sposób oddaje śmieci. Jaki więc miałby sens spalać je w piecu, jeśli płaci za coś, co mu zabiorą. I tak musi zapłacić. A opłaty wnosi regularnie - dodał komendant.

Mamy dość!
Zmęczeni powtarzającymi się interwencjami są właściciele budynku przy ulicy Targowej. Ich zdaniem, mieszkańcy bloków bezpodstawnie i bardzo często nasyłają na nich kontrole straży miejskiej i policji. - Czasem czujemy się jak rodzina patologiczna. Odjeżdża policja, a przyjeżdża straż miejska albo na odwrót. Jest to tym bardziej krzywdzące, że naprawdę nic złego nie robimy - przyznała właścicielka budynku, która skontaktowała się z naszą redakcją. - Za każdym razem wpuszczamy strażników miejskich i policjantów do naszej kotłowni, bo naprawdę nie mamy nic do ukrycia. Nie wiem, dlaczego jesteśmy oskarżani o wypalanie śmieci. Przecież mamy umowę na odbiór śmieci segregowanych, oddajemy worki, płacimy podatek. Gdyby chociaż raz strażnicy coś u nas znaleźli, to jeszcze jakoś można byłoby wytłumaczyć te powtarzające się kontrole. A tu strażnicy nie znajdują żadnych nieprawidłowości, ale oskarżenia pod naszym adresem pojawiają się ciągle. To już jest jakaś nagonka - dodała rozgoryczona mieszkanka Kolbuszowej.

Więcej w 43 numerze Tygodnika Korso Kolbuszowskie

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zarejestruj się w serwisie, aby korzystać z rozszerzonych możliwości portalu m.in. czytać ekskluzywne materiały PREMIUM dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników i prowadzić dyskusję na portalowym forum i aby Twoje komentarze były wyróżnione.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE