Przenieśmy się na chwilę w czasie. Mamy rok 2012. Dokładnie 7 lipca. Pełnia lata. Ciepły, słoneczny dzień. Pani Krystyna, mieszkanka Komorowa, postanawia pojechać w odwiedziny do chorej babci swojego męża. Starsza pani mieszka w Cmolasie. Komorowianka siada na swój skuter i rusza w drogę. - Był wtedy upalny dzień. Droga równiuteńka, widoczność bardzo dobra – zaczyna swoją opowieść kobieta. - Jechałam drogą asfaltową w tak zwanej okolicy „Pańskie Pole”, gdy nagle, kilka metrów przede mną zobaczyłam, że a całą szerokość asfaltu jest zrobione wycięcie. Ubytek był wysypany tłuczniem. Wystraszyłam się, ale jakoś udało mi się go przejechać – wspomina pani rystyna. Niestety, okazało się, że nie było to jedyne wycięcie na jezdni. Kolejne, w które wjechała kobieta, doprowadziło do tragedii. - Po kilku metrach było następne wycięcie, tym razem w gorszym stanie i z dołkiem, w który pechowo wjechałam. Małe koła w moim skuterze nie dały rady wyjechać, wskutek czego zablokowały się, a ja przewróciłam się na drogę – opowiada.
Więcej w 34 numerze Korso Kolbuszowskie