Dziś pani Ania nie jest w stanie powiedzieć, kiedy pierwszy raz pomyślała o byciu rodziną zastępczą. Wie tylko, że od zawsze jej marzeniem była pomoc potrzebującym dzieciom. - Chciałam pomagać, ale z drugiej strony miałam takie myśli, że może za jakiś czas, może nie jestem gotowa, może to jednak zły pomysł. Pamiętam jednak, jak usłyszałam o szkoleniu dla rodzin zastępczych najpierw w kościele, potem na wywiadówce córki i stwierdziłam: dobrze, to jest ten czas – wspomina kobieta. - Generalnie na początku bardziej myślałam o pogotowiu opiekuńczym. To jest jeszcze inna forma opieki. Chciałam stworzyć namiastkę domu dzieciom, które mama zostawiła w szpitalu, które błąkają się same po ulicach, bo nikt się nimi nie interesuje. Jednak panie z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, bardzo mądre kobiety, doradziły mi, że najpierw muszę nabyć doświadczenia. I że lepszym rozwiązaniem będzie zostanie rodzicem zastępczym. No i posłuchałam – dodaje z uśmiechem kobieta.
Więcej w Korso nr 28/13.07.2016