Czuł pan presję po dwóch przegranych na otwarcie ligi?
- Co takiego?
Sokół zrobił poważne transfery.
- Pracuję w poważnym klubie i mam nad sobą poważnych działaczy. Nie dostałem od prezesa żadnego negatywnego sygnału. Wspierał mnie, całą rundę podpowiadał. Nie ma już chyba takich prezesów, którzy zwalnialiby po jednym meczu. Po słabszym początku, powtarzałem chłopakom, że nieważne, jak się zaczyna, ważne jak się kończy.
Czego brakowało na początku?
- Zrozumienia. Zespół rodził się w bólach i w trakcie ligi dopiero nabierał takich kształtów, jakich powinien. Ja jednak lubię wyzwania, dlatego nie wahałem się długo przed podjęciem pracy w Kolbuszowej Dolnej. Pracuję z ambitnymi chłopakami.
Więcej w 1 numerze Tygodnika Korso Kolbuszowskie