reklama
reklama

Protest w sprawie ograniczenia wycinki lasów w Bieszczadach. "Zulowcy" wyszli na ulice Ustrzyk Dolnych [ZDJĘCIA, WIDEO]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Protest w sprawie ograniczenia wycinki lasów w Bieszczadach. "Zulowcy" wyszli na ulice Ustrzyk Dolnych [ZDJĘCIA, WIDEO] - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
35
zdjęć

reklama
Udostępnij na:
Facebook
PODKARPACIEW Bieszczadach wrze. Pracownicy szeroko pojętej gospodarki leśnej wyszli na ulice Ustrzyk Dolnych, by pokazać swój sprzeciw wobec decyzji minister klimatu i środowiska dotyczącej zakazu bądź ograniczenia wycinki lasów, a także planom powstania nowego parku narodowego. Kilkuset pikietujących spotkało się z posłami oraz wiceministrem klimatu i środowiska, by przedstawić swoje postulaty.
reklama

Artykuł pochodzi z portalu wbieszczady.pl, który jest jednym z bliźniaczych portali grupy AWR Korso. Jeśli interesujesz się pięknem Bieszczad, bogactwem przyrody i fascynującą historią tego regionu, to miejsce stworzone jest właśnie dla Ciebie. 

Na początku stycznia 2024 roku Ministerstwo Klimatu i Środowiska poinformowało o wprowadzeniu nowego zarządzenia, na mocy którego w dziesięciu kompleksach leśnych w całej Polsce ograniczono lub wstrzymano wycinkę drzew. Wśród tych obszarów znalazły się też Bieszczady, a dokładniej Nadleśnictwo Bircza, Stuposiany, Lutowiska, Cisna i Rymanów. Jak podkreślała minister Paulina Hennig-Kloska, głównymi powodami takiej decyzji była ochrona cennych puszcz, zachowanie lasów wykorzystywanych przez wielotysięczne aglomeracje, lasów uzdrowiskowych oraz deficytowość nadleśnictw.

reklama

Niezadowolenie zulowców i pikieta w Ustrzykach Dolnych

Wstrzymana wycinka, spowodowała poważny problem wśród osób, dla których praca w lesie była sposobem na zarabianie pieniędzy. Teraz – jak wielu zulowców podkreśla – pozostało bez żadnych środków. Pracownicy szeroko pojętej gospodarki leśnej nie zgadzają się z decyzją wydaną przez minister środowiska i klimatu. Z tego powodu postanowili pokazać swój sprzeciw organizując „spontaniczną” pikietę. Kilkaset osób zgromadziło się na parkingu przy ulicy Kolejowej w Ustrzykach Dolnych (obok stadionu miejskiego), po czym przeszło pod urząd miasta, gdzie swoje postulaty chcieli przedstawić obecnemu na terenie miasta Mikołajowi Dorożale, wiceministrowi klimatu i środowiska. „Dajcie nam żyć i pracować” – to główne, transparentne hasło protestujących.

reklama

9 stycznia weszliśmy jak co dzień do pracy, do lasu. Przyszedł leśniczy i po prostu nas stamtąd wygonił, przez co nie mogliśmy pracować. Zostało tam wszystko tak, jak po wybuchu elektrowni w Czarnobylu. Wszystko zostało w lesie – drewno, niewyrobiony sortyment, dobrze, że przynajmniej mogliśmy wrócić po piły i sprzęt. Do dzisiaj nie wolno nam tam wejść

– zauważa jeden z zulowców.

Uczestnicy pikiety podkreślali, że obecnie manipuluje się informacją o potrzebie ochrony cennego drzewostanu.

W moratorium nie mówi się nic, że lasy są już chronione, w tych drzewostanach gospodarczych, które gospodarujemy. Wyłączonych jest bardzo dużo powierzchni, na każdej powierzchni cięć to około 5 procent drzewostanów, które leśniczowie wyznaczyli do tego, aby zostawić je do rozkładu naturalnego. Dzisiaj powierzchnia wyłączeń w Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie to około 22 procent. To nie było ujęte w moratorium. Pytamy, dlaczego?

reklama

– mówią.

Fot. Kamil Mielnikiewicz

Marek Bajda wspomniał, że pracownicy gospodarki leśnej zostali pozbawieni pracy, a nikt nie popatrzył na to, że większość z nich ma wiele zobowiązań, kontraktów, kredytów, utrzymanie rodzin. Przewodniczący Rady Powiatu Bieszczadzkiego, a zarazem przedstawiciel protestujących wyraził swoje niezadowolenie z faktu, iż osoby z miasta, które są w lesie dwa dni w roku, decydują o osobach, dla których jest to jedyny sposób na utrzymanie siebie i najbliższych.

Powszechnie wiadomo, że lesistość na terenach, gdzie zakazano wycinki sięga 80 procent, a lesistość wyjściowa w okresie międzywojnia była kilkadziesiąt razy mniejsza. Skłócanie leśników, zulowców, przetwórców drewna jest kierunkiem na ochronę przyrody? A, gdzie jest ochrona człowieka? My mamy swoje prawa. Jesteśmy obywatelami tego państwa. Przyszliśmy tu, bo należy nam się wszystkim szacunek, godnie upominamy się o swoje prawa. Natura 2000 powoduje, że zbudowanie czegokolwiek jest drogą przez mękę, a przede wszystkim przez ogromne pieniądze na różne diagnozy, ekspertyzy

– podkreślał podczas pikiety Marek Bajda.

Wiceminister klimatu i środowiska w Ustrzykach Dolnych

Na zaproszenie posła Bartosza Romowicza na Podkarpacie przyjechał Mikołaj Dorożała, wiceminister klimatu i środowiska. W godzinach porannych odbyto wizytę w Leśnictwie Łodzinka w Nadleśnictwie Bircza, które prawie w całości objęto moratorium z 8 stycznia w sprawie zakazu lub ograniczenia wycinki. Po wizji lokalnej, w urzędzie miasta w Ustrzykach Dolnych odbyło się spotkanie z największymi przedsiębiorcami, w tym przedstawicieli tartaków i transportu leśnego. Ponadto, oprócz pracowników leśnych, zulowców, do rozmów zaproszono także samorządowców i przedstawicieli Lasów Państwowych.

„Mieszkańcy nie stracą na ograniczeniu wycinek”

Po jednym ze spotkań wiceminister Mikołaj Dorożała oraz posłowie Elżbieta Burkiewicz i Bartosz Romowicz wyszli do protestujących pod urzędem osób, by poprzez rozmowę dojść do jakiegokolwiek konsensusu. Wiceminister środowiska i klimatu mówił, że nie ma wątpliwości co to tego, że najcenniejsze drzewostany powinny być chronione, jednak ważny jest też fakt, aby polskie drewno służyło gospodarce i lokalnym przedsiębiorcom.

Na poziomie każdej regionalnej dyrekcji wyznaczymy koordynatora, którego zadaniem będzie zadbać o odpowiednią bezpośrednią komunikację z zakładami usług leśnych. Środki finansowe, między innymi z funduszu leśnego będą przekierowane na specjalne sytuacje. Osoby, które nie będą mogły wykonywać swoich dotychczasowych działań otrzymają dopłaty, gdyż te pieniądze są

– mówił Mikołaj Dorożała.

Wiceminister podkreślił jasno odpowiadając na zarzuty protestujących, że na terenie Polski nie ma nadleśnictwa, w którym nastąpiłyby całkowite wyłączenia.

Są co prawda pewne ograniczenia, ale gospodarka leśna musi być cały czas prowadzona. Zapewniam wszystkich, że zawarte umowy zostaną dotrzymane, że mieszkańcy nie stracą na ograniczeniu wycinek. Nie chowam się za urzędnikami, nikogo nie próbuję oszukiwać. Jestem tu, wszyscy tu jesteśmy, po to, by się porozumieć. Rozmawiamy i będziemy rozmawiać, bo to jedyny klucz do znalezienia kompromisu

– zapewniał wiceminister.

Brak porozumienia

Kilkuset protestujących nie zgodziło się z zapewnieniami wiceministra Dorożały, skandując często hasło mówiące o cofnięciu decyzji co do ograniczeń i zakazu wycinki. Jak podkreślali, nie chcą otrzymywać żadnych dopłat, a pracować i zarabiać normalnie pieniądze, tak jak to było dotychczas. Nie zgodzili się oni też ze słowami o nieumiejętnym gospodarowaniu w lasach.

Fot. Kamil Mielnikiewicz

Wszystkie prace realizujemy zgodnie z przepisami, wykonujemy zadania planowe, które zlecają nam leśnicy. Ponadto bardzo często jesteśmy kontrolowani przez różne osoby i nigdy nikt nam nigdy niczego nie zarzucił

– dodali zulowcy.

Pierwsze działania zostały poczynione

Jak już wiadomo minister Paulina Hennig-Kloska zwróciła się do Generalnej Dyrekcji Lasów Państwowych o to, żeby wszystkie kontrakty zawarte pomiędzy zakładami usług leśnych a nadleśnictwami zostały zrealizowane tak żeby nikt nie poniósł straty czy szkody. Natomiast wszystkie przedsiębiorstwa, które potrzebują drewna jako surowca do dalszego przetwórstwa, otrzymali je. To jest uzupełnienie decyzji wydanej 8 stycznia.

Sytuacje, które pracownicy leśni przedstawiali panu ministrowi są mi bardzo dobrze znane, z jednej strony po wcześniejszych rozmowach z pracownikami lasów, ale z drugiej strony muszę powiedzieć, że mieszkam na tym terenie od urodzenia i znam doskonale ten temat. Być może w ostatnich dniach komunikacja na linii z Lasami Państwowymi zawiodła. Teraz na pewno się ona poprawi i wszystkie rozwiązania będą wprowadzone w życie, by ci wszyscy ludzie otrzymali środki na koniec stycznia i mogli zapłacić swoim pracownikom. Wiem, jak jest to ważne, w Bieszczadach jest to ponad 200 rodzin. Myślę, że sytuacja jest na tyle poważna, ale i opanowana, że działania w tej sprawie będą od razu realizowane

– powiedział Bartosz Romowicz, poseł z ramienia Polski 2050 i były burmistrz Ustrzyk Dolnych.

reklama
WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
Artykuł pochodzi z portalu wbieszczady.pl. Kliknij tutaj, aby tam przejść.
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zarejestruj się w serwisie, aby korzystać z rozszerzonych możliwości portalu m.in. czytać ekskluzywne materiały PREMIUM dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników i prowadzić dyskusję na portalowym forum i aby Twoje komentarze były wyróżnione.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama