Wielkie marzenie, wspólna pasja, długie poszukiwania i budowa, która trwała dwa i pół roku. Dla państwa Magdaleny i Andrzeja Grabców najważniejsze było jedno, by ich dom był inny niż wszystkie. Indywidualizm i praktyczność zwyciężyła z tym, co pospolite. Dziś mogą cieszyć się domem, o którym zawsze marzyli - szytym na własną miarę. I choć początkowo wydaje się być zimny i surowy, to tak naprawdę dom pełen ciepła i miłości. Swoje miejsce znalazły w nim także dwa charty – duma właścicieli i przybłąkana ruda kotka.
Dom – wielkie marzenie
Marzenie o własnym domu towarzyszyło pani Magdalenie i panu Andrzejowi od zawsze. - Zarówno mąż jak i ja całe życie mieszkaliśmy w mieście w bloku. Marzenie, by mieć własny domek, towarzyszyło nam od zawsze – mówi pani Magdalena. Kiedy para się poznała, ich pierwsza rozmowa dotyczyła właśnie architektury nowoczesnej. Wspólny temat połączył ich tak bardzo, że od razu się w sobie zakochali. - Bardzo szybko się pobraliśmy, bo już po trzech miesiącach znajomości. Pewnie to było trochę ryzykowne, bo się mało znaliśmy i można było różnie trafić, ale udało się i jesteśmy już pięć lat małżeństwem – dodaje z uśmiechem pani Magda.
Wyzwanie pierwsze - działka
Zaraz po ślubie Grabcowie zaczęli szukać działki i budować dom. Jak przyznaje pani Magda, znaleźć odpowiedni grunt wcale nie było tak łatwo. - Bardzo dużo jeździliśmy po okolicy, szukając właściwej działki. Musiała spełniać kilka warunków. Po pierwsze miała być blisko lasu, musiała mieć zjazd z w miarę uczęszczanej drogi asfaltowej, ale musiała być jednocześnie na uboczu. No i przede wszystkim miała mieć wystawę południowo-zachodnią, czyli widok z domu powinien rozchodzić się na południe i na zachód i ten teren musiał być przestronny i widokowy. Niełatwo było znaleźć taką działkę, ale udało się – opowiada właścicielka domu. O wyborze miejsca zdecydowały także walory praktyczne i ekonomiczne. - Mąż ma tutaj firmę i swoich klientów. Tutaj są lepsze okolice. Są też tańsze działki, bo gdybyśmy chcieli kupić 33- arową działkę pod Rzeszowem, to zapłacilibyśmy dużo więcej niż za tę. Więc albo działka, albo dom – dodaje pani Magda.
Więcej w Korso nr 30/27.07.2016